21 grudnia 2013

...moje epizody

Jesteśmy w barze szybkiej obsługi, głównie chińska kuchnia. Wchodzi tatuś, mamusia i córunia, na oko  mała ma 5 lat. Wszyscy sfochowani (wracali z zakupów z Carrefour'a, to się nie dziwię;p). Tatuś po męsku zamówił, mamusia założyła, że zje z córunią, córunia rozwydrzona wybrzydzała. Tatuś nie szczędził przekleństw, córunia nie chciała jeść, a mamusia wspaniałomyślnie zapytała małej:
- A hot doga zjesz?
- Yhyyyy. - potwierdziła córunia.
- Kupimy jej hot doga jak będziemy wracali.
- Skąd hot doga? - pyta nasz samiec.
- No z Żabki.
I takie to dzieci jedzą obiady. 

...masę

Często można usłyszeć Nie lubię ludzi! i ostrzejsze odmiany tych słów. Ja nie lubię tłumu, mas. Tłum nie myśli, odpowiedzialność jest rozproszona. Z tłumem nie pogadasz, nie podyskutujesz, nie dogadasz się. Tłum to dla mnie ciemna masa. W nim dorośli zachowują się gorzej niż dzieci.

20 grudnia 2013

...film dokumentalny z profesorem Bartoszewskim

Przypadkowo obejrzałam film dokumentalny pt: Bartoszewski. Droga. Oczywiście trzeba traktować film z przymrużeniem oka i nie brać wszystkiego dosłownie. Wyrzuciłabym kilka scen, szczególnie patetycznych wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej oraz nawiązań do religii katolickiej. Jednak można się czegoś dowiedzieć, złapać parę trafnych myśli profesora Bartoszewskiego oraz cofnąć się do ciężkich czasów okupacji.

Pozwolę sobie przytoczyć kilka wypowiedzi profesora:
"Ojczyzna to jest zbiorowa duma, ale to może i być zbiorowy wstyd".
"Ja kategorycznie wypraszam sobie rządzenie Polską przez niekompetentnych ludzi, działaczy partyjnych, niekompetentnych dyplomatołków".
 <<Dla mnie niech będzie Żyd, niech będzie Turek, aby był wypłacalny.>> To znaczy było to w skrócie myślowym: niech będzie odpowiedzialny, solidny, uczciwy, wiarygodny – ja tak to rozumiem.” Mówi profesor Władysław Bartoszewski przypominając sobie wypowiedź swojego ojca.


Ten film to taki przekrój historii Polski, przekrój kilku pokoleń. Opowiada Bartoszewski, który ma niewiarygodnie dużo energii, a mówi tak szybko jakby bał się, że nie zdąży. To człowiek, który ciągle ma coś do zrobienia. Film polecam. A  przypadkiem zauważyłam, że narratorem jest mój ulubiony aktor z naszego teatru;) Wiedziałam, że ten głos mi kogoś przypomina;)

19 grudnia 2013

...moje epizody

Jest sobie taki jeden aktor, który w naszym teatrze jest nowy. Gra świetnie, jego rola wiele wnosi do całej sztuki, ale że nie ma w naszym mieście znajomych, to kwiatka nie dostał ani razu. A, że do ukłonu wychodzi za innym dobrze grającym, to nawet braw nie dostaje zbyt wiele. Od jakiegoś czasu marudziłam, ze chcę dać jemu kwiatka, kilka osób to podłapało i się umówiliśmy, że jednego dnia, każdy kto chce da od siebie, by docenić aktora. Pojawił się sprzeciw innych, ze jak damy temu, to reszta się pogniewa itd. Ale zrobiliśmy to. Nasz ulubieniec stał za dyrektorem podczas ukłonów i dyrektor myślał, że do niego idę, najpierw ja, później następni i następni. A aktor nie wierzył, że dostał kwiatka, przy jakiejś 10 osobie zapytał: "What?". Taki był zaskoczony. Sprawiło nam to dużą przyjemność, a jeszcze większą kiedy na oficjalnym profilu naszego teatru napisał nam podziękowania. Miło czasami komuś sprawić przyjemność, czymś tak prostym jak kwiatkiem, kilkoma słowami pochwały..

17 grudnia 2013

...prezenty

Ja doprawdy tego nie rozumiem. 6 grudnia Mikołajki i prezenty... 24 grudnia Wigilia i prezenty... 31 grudnia Sylwester i prezenty. Fajnie jest coś komuś dać, sprawić przyjemność, ale bez przesady. Kiedy mówię, że u mnie w domu zwyczaju takiego nie ma, a jak byłam dzieckiem to 6 grudnia Mikołaj nam przynosił prezenty, ludzie patrzą na mnie jakby mnie żałowali. Nie czekałam na Boże Narodzenie, żeby dostać upominek, czekałam na barszcz z uszkami pamiętam i choinkę. W styczniu człowiek oddycha, a w lutym znowu prezent - Walentynki. W marcu Dzień Kobiet. Miło jest dostać upominek, miło, że ktoś pamięta, ale ten grudzień to już przesada.

16 grudnia 2013

...baby w mięsnym

Nie wiem co ja mam z tymi mięsnymi, ale ilekroć pójdę to się zdenerwuję.

Podchodzę do lady i już widzę, że wredna 50-tka chce się na mnie wyżyć.
- Jest mielone? - grzecznie pytam.
- Nie ma! Po 10 będzie.
- No, ale chyba może mi Pani zmielić?
Z fochem łapie bele jaki kawał mięsa i pyta:
- Ile tego?!
- 30 dkg.
- Za mało, w maszynce zostanie! I zmieliła 60 dkg. A co do cholery ją interesuje ile zostanie w maszynce, skoro płacę za zważone przed mieleniem?

Innym razem ta sama gwiazda dała mi mały kawałek fileta z kurczaka, który ważył prawie kilogram!

A dzisiaj miałam nowe starcie z inną. Wchodzę, a tutaj dwie kolejki, staję w jednej z nich i stoję 15-20 minut. Kiedy przychodzi moja kolej, baba z mięsnego (inaczej mówić na nią się nie da) omija mnie i obsługuje starszą panią, jak kończy zwraca się do mnie:
- A pani czego chce?
- Po pierogi przyszłam.
- To w kolejce trzeba było stanąć.
Ponoć była jedna kolejka, a ja stałam nie w tej..szkoda, że zwróciła mi uwagę dopiero po 20 minutach. Tym razem po prostu wyszłam.

I tak się zastanawiam czy do młodego przystojnego mężczyzny zwróciłyby się tak samo?

14 grudnia 2013

..."szafiarki"

Ale śmieszne są te zdjęcia tych niektórych "szafiarek". Tutaj elegancka sukienka, szpilki, a stoi na drewnianym moście  w lesie albo co gorsza na trawie pod domem. Zabawne.
Ciekawe, gdzie one chodzą w tych strojach? Pewnie biegną w szpilkach po kostce na tramwaj, noszą sukienki bez rajstop w zimie i mieszczą się w autobusie z kapeluszem na głowie..

Czasem spotyka się takie dziwadła na mieście.

Kasia Tusk to chociaż ma ubrania do noszenia. O!

13 grudnia 2013

...ludzi

Przeraża mnie to, ale ludzie naprawdę cenią sobie nasze studia, odpowiadają na debilne pytania prowadzących, przygotowują się na zajęcia i przychodzą na nie z radością. Trzeba być albo wielkim debilem, żeby ten cały coaching kupić w takiej postaci w jakiej nam go przedstawiają, albo tak chcieć to w życiu robić, że aż sobie wmawiać, że to ma sens. Jestem okropna, zajmuję miejsce takim naiwniakom..

Ludzie naprawdę chodzą na Bal Pedagoga. Nie wiem dlaczego mnie to dziwi, ale dziwi. Nie podobała mi się studniówka, to nie będę czymś takim się zadręczała.

I są tacy ludzie, co to sobie wkręcają 1/3 swoich włosów w szczotkę i muszą je obciąć;]

10 grudnia 2013

...postrzeganie

Tak się zastanawiam, jak na nasze postrzeganie drugiej osoby wpływa to, jak postrzegają ją inni, jak o niej mówią, jak ona się do nich odnosi.
To jak ta osoba traktuje innych jest bardzo ważne. Dużo o niej świadczy. A to, co inni o niej mówią..? Może mniej istotne, jednak (chociaż zależy u kogo) raczej postrzeganie innych wpływa na nasze postrzeganie. Lepiej by było gdyby nie, jednak nauczyliśmy się już korzystać z doświadczenia innych ludzi (jedni lepiej, drudzy gorzej się tego nauczyli) i no ma to na nas jakiś tam wpływ.
Dobrze jest się zastanowić jak postrzegamy daną osobę teraz, a jak byśmy postrzegali biorąc pod uwagę wyłącznie nasze o niej zdanie i bazując tylko na naszych z daną osobą doświadczeniach... Potem dodajmy do tego wnioski z obserwacji zachowania danej osoby w stosunku do innych. A na koniec przypomnijmy sobie co inni o tej osobie mówią, bierzmy też pod uwagę to, KTO to mówi. I po takim zastanowieniu obraz danej osoby powinien być pełniejszy, a postrzeganie racjonalniejsze.

5 grudnia 2013

...moje epizody

Nie wydaje Ci się, że ona tak jakoś znowu śmierdzi? - dzieli się ze mną spostrzeżeniami mój chłopak.
Fakt trzeba będzie ją wykąpać, jadę z nią do rodziców. - odpowiadam.

Na drugi dzień znajduję rozlany olejek zapachowy. A nasz pies pięknie pachnie płatkami róż.

Bystre te zwierzęta;P

4 grudnia 2013

...szarość dnia

Ile jest ciekawych rzeczy do zrobienia, ile miejsc do odwiedzenia... A człowiek większość swojego życia spędza na tym czego nie lubi, na robieniu tego co powinien, na przebywaniu z ludźmi, którzy go nudzą.
Albo nie masz pieniędzy na to co lubisz, albo skupiasz się na ich zarabianiu i nie masz czasu. Takie to życie głupie i pozbawione sensu.
Niby możesz próbować "wyśrodkować", jednak czy tak się da?

2 grudnia 2013

...facebookowe zachowania

Nienawidzę tego facebooka! A muszę go mieć. Bo już tak sobie wmówiłam.
Skomentujesz coś, to drugi Ci nieznajomy przyczepia się do każdego Twojego słówka. Jak komentuje, to niech komentuje tablicę znajomego, a nie mój komentarz. Komentowanie komentarzy, kiedy druga osoba nie do Ciebie pisze jest głupie i pozbawione wychowania. O!
Ludzie wklejający zdjęcia jedzenia też mnie denerwują. Jeeej załóż bloga kulinarnego jeden z drugim i po sprawie.
A zdjęcia głowy z taką samą miną tylko w innej bluzce albo w innej fryzurze, albo z innym kolorem szminki? I podpisywanie tego "mała metamorfoza", "ale brzydal ze mnie". Litości!
Zdjęcia z samochodem albo w nowej kuchni też są beznadziejne. Zdjęcia przed wyjściem na imprezę to żenada. Powtarzam Ż E N A D A. Jeszcze te z podróży to ok, można coś nowego zobaczyć. Jeszcze te zabawne, z głupimi minami, albo ze spotkań "po latach" to ok. Zdjęcie dziecka też ok, ale nie w dziesięciu wydaniach z tego samego dnia..
I pisanie co dwa dni, że "nuda", że "znowu do roboty" to chore. A w piątki wszyscy naprawdę wiemy, że jest piątek... Wiemy też, że spadł śnieg, że mecz leci w tv i Polska przegrywa. Nie wiemy i nie chcemy wiedzieć, że masz kaca, co zjadłeś na obiad albo jak Ty kochasz swojego dziubaska misiaczka, a jak misiaczek dziubasek kocha Ciebie.
Dzięki Ci, że twórcy facebooka pomyśleli o opcji "nie chcę tego widzieć" albo najlepsze: "ukryj wszystkie od XX". Używam. Najczęściej tej drugiej opcji;]

...wrocławskie tramwaje

Nigdzie chyba nie ma tylu awarii jak we Wrocławiu.. A to wypadek z udziałem tramwajów i wszystkie stoją...a to awaria trakcji, a to nie ma prądu, a to inny wypadek i jest korek, a to tory zalało, a to się zepsuł...Albo przyjeżdżają za wcześnie, albo za późno...A już tramwaj widmo to przesada, jest na tablicy, nawet tablica Cię informuje "5 minut", "2 minuty", miga i odjechał, a Ty stoisz, czekasz i zastanawiasz się, gdzie on niby jest.
Wczoraj pół godziny czekałam na tramwaj, a jak stwierdziłam, że "się przejdę" w nocy i w deszczu, tak dla "przyjemności" to zaczęły jeździć..Tzn przejechał jeden.. Dzisiaj wracałam z uczelni, a nagle stoję i stoję na tym przystanku..nikt nic nie mówi, nikt nikogo nie informuje..Patrzę, a tam 10 tramwajów stoi przed naszym, bo coś się stało. To ciężko maszyniście ogłosić, że awaria, że nie wie ile to potrwa? No ciężko.



Już się nauczyłam, że jak jakiś jedzie, to nie patrz na numer, ważne by jak najbliżej celu..lepiej później przejść dwa przystanki niż 5... Wsiadam więc, przesiadam się..byle tylko nie czekać wiecznie.. Często nie ma na co liczyć. A w zasadzie bardziej można liczyć na kanarów niż punktualne tramwaje.

30 listopada 2013

...ocenianie na studiach

Oceny na studiach. Przecież to głupota. Idiotyzm. Precz z tym!
Studia powinny służyć pogłębianiu wiedzy, rozwijaniu się, dyskusjom, nie uzyskiwaniu papierków i dostawaniu piątek, albo dwój.
Nie każdy przedmiot da się zaklasyfikować, nie każdą pracę ocenić, nie każdy program zrealizować. Ludzie mają to do siebie, że lubią porządkować, przydzielać.. Wszystko ma niby swoje miejsce i swoją wartość. Może i swoją wartość ma, ale dlaczego dyskusja pomiędzy studentami i profesorem musi być przez niego oceniona? Przecież to nie służy dyskusji, rozwojowi...
Ale kogo to obchodzi? Ważne, że papierki się zgadzają, będzie kasa na następny rok.


29 listopada 2013

...przymus chodzenia na wykłady

Obowiązkowe wykłady. Czy to w ogóle komuś potrzebne? Jeśli prowadzący ma coś do powiedzenia, to wartościowi studenci, którym zależy i tak przyjdą, nie przyjdą to ich strata, nie UNIWERSYTETU ani prowadzącego. Gorzej, że niektórzy wykładowcy nie mają nic do powiedzenia, nie potrafią przekazać wiedzy, a nawet tego nie lubią robić. Ale muszą, bo naukowcy w Polsce muszą i już. I cierp Ty studencie i Ty wykładowco. UNIWERSYTET za to ma "najlepszą" kadrę. To się liczy w "świecie". I papierki się zgadzają.
Druga sprawa jest taka, że czasami wykładowcy prowadzą zajęcia  z tematów, które ich samych mało interesują, ale kogo to obchodzi? UNIWERSYTET potrzebuje, by to zagadnienie było zrealizowane, papierki wypełnione, to i zajęcia się odbywają.
Przymus chodzenia na wykłady. No i po co? Boimy się pustych sal? Nie trzeba zatrudniać bele kogo ani przyjmować na studia ludzi z ulicy. Lepiej 5 wartościowych studentów na roku niż 250 z czego 70% nie wie jak wygląda ich profesor. Ale "droga Pani w czasach kryzysu ideały nie mają racji bytu" i jak tutaj dyskutować? Kasa, kasa i jeszcze raz kasa się liczy.
I siedzi te 250 osób na sali, klepią głupoty jeden do drugiego. Chcesz się skupić, nie możesz i sama zaczynasz klepać. Wychodzisz po godzinie z paroma nowymi plotkami, przepisem na ciasto marchewkowe i poczuciem zmarnowanego czasu. Już lepiej na kawę się umówić.
Edukacja nieformalna górą.

28 listopada 2013

...czas przedświąteczny

Jakieś dwa tygodnie temu weszłam do centrum handlowego, a tam choinki, światełka, a tam święta. Potem jadę ulicą, a ona przystrojona. Zdziwienie moje było wielkie. Co prawda zawsze wiedziałam, że już po 1 listopada wszyscy wpadają w "nastrój świąteczny", ale ja jeszcze żyję latem i  nie mogę sobie wbić do głowy, że idzie zima. Złapałam się na tym, że idąc przez Rynek szukałam wielkiej choinki.. Choinki jeszcze na Rynku nie ma.
I tak mało mnie obchodziły te święta przed świętami, aż tutaj nagle wpadłam na playlistę Michaela...
Słucham już 4 raz...

Czas przedświąteczny jest bardzo dłuuugi, a po świętach zaraz Walentynki mamy, bo po Walentynkach szybko trzeba się na króliczki wielkanocne szykować...

27 listopada 2013

...ilość znajomych

Kiedyś przerażona zobaczyłam, że mam ponad 400 znajomych na facebooku. Mój chłopak zapytał z przekąsem, czy ja ich wszystkich znam. Kiedy zaczęłam odpowiadać skąd znam losowo wybrane przez niego osoby z listy, to się zdziwił. I taka prawda, że znam ich wszystkich.
Jeżeli zaprasza mnie ktoś do znajomych, kogo nie znam bądź widziałam dwa razy, to nie przyjmuję tego zaproszenia, a jednak mam aż tyle osób w znajomych. Skąd się wzięli? Tutaj z kilkoma osobami pracowałam, tam pracowałam z innymi, jeszcze z innymi studiowałam na 1 roku, z kolejnymi na 2 i 3, potem magisterskie (też 2 grupy), tutaj z kimś brałam udział w jakimś wolontariacie, a z tamtymi do podstawówki chodziłam. Są osoby, z którymi spędzasz dużo czasu w danym okresie życia, a później zmieniasz pracę, szkołę i przestają być bliskie, pojawiają się inne... Tylko, że facebook zbiera tamte znajomości również. No przecież skoro zmieniłam pracę, to nie powyrzucam ludzi ze znajomych. A może właśnie powinnam?
Potem takie osoby chcą się z Tobą spotkać, a Ty nie masz kiedy... Bo już jest nowa praca, nowi znajomi..Bo masz jeszcze bliskich przyjaciół, im też trzeba i chce się poświęcić czas.
Policzyłam, że mam około 15 osób, z którymi czuję się blisko..tzn bliskich koleżanek. Spotkanie się z nimi raz w miesiącu zajęłoby mi pół miesiąca... a raz na miesiąc to przecież mało.. Dodajmy do tego rodzinę, pracę, studia i dalszych znajomych, którzy też chcą się spotkać.
Nie wiem, nie wiem co mam z tym zrobić. Nie potrafię z tych 15 osób odrzucić kilka dla wygody. Spotykać częściej też się nie da.. Fizycznie wysiadam. A ludzie nie rozumieją..myślą, że się migam. Też bym pewnie tak myślała.
Może właśnie ten facebook jest problemem? Nie miałabym kontaktu z tymi dalszymi znajomymi, a czas dla bliskich i siebie. I jeszcze pies. Wczoraj przeczytałam mądre, ale bolesne słowa : Ty masz rodzinę, przyjaciół, znajomych, pracę, hobby. On ma tylko Ciebie.

26 listopada 2013

...znikający czas

Po dwóch tygodniach spędzonych praktycznie w domu zaczęłam się zastanawiać: "gdzie znika mój czas?" Chcę się z kimś umówić, nie mam kiedy. Chcę pisać pracę, nie mam kiedy. Wyjdę na zakupy, zrobię obiad i już 18.. "18? Już? Jak to?" Od 18 do 23 krótka droga. Nie oglądam filmów, bo nie mam czasu, nie czytam książek z tego samego powodu... Chodzę spać przed 1, a wstaję koło 6. Gdzie jest ten mój czas?
Zaczęłam węszyć. Co robię, kiedy nic nie robię? Czym się tak długo zajmuję, że efektów nie widać?
Powęszyłam, pogdybałam, dostałam podpowiedź..i już wiem...facebook, blogi, strony z informacjami, odpisywanie na maile (wiecznie dostaję jakieś maile). To zajmuje mi tyle czasu..
Prawda jest taka, że facebook mi pomaga, mam kontakt z ludźmi, z niektórymi się nie spotykam, a często rozmawiam, widzę co słychać u znajomych, wiem co się dzieje w pracy, na uczelni. Kontaktowanie w realu z tymi osobami zajęłoby mi dużo więcej czasu. Tylko czy aby na pewno kontaktowałabym się z nimi wszystkimi? Może wiele relacji przestałoby istnieć? Fizycznie nikt nie miałby czasu na to..
Prawda jest taka, że odkryłam co zjada mi czas. A druga prawda jest taka, że nie wiem co z tym zrobić.
Na początek ograniczę facebooka i inne bzdury. A trzecia prawda: jestem uzależniona. I brakuję mi czasu, ale lubię pisać maile, czytać blogi.. Tylko, że alkoholicy też lubią alkohol. Tak jak ja lubię Internet;]

24 listopada 2013

...krytykowanie

Coraz częściej unika się jakiejkolwiek krytyki. Nawet w pracy jak ktoś coś zrobi źle, nie mówi się tego wprost, a omawia problem na forum, krytykując grupę, nie konkretną osobę.
Jak można komuś powiedzieć, że coś robi źle, skoro sami nie jesteśmy idealni? I nigdy nie będziemy, nikt nie będzie. To znaczy, że już nie można powiedzieć tego co się myśli? Nawet jeżeli mamy rację? Zaraz taka osoba jest postrzegana jako narzekająca, marudząca, niekiedy wredna. A gdzie pomiędzy co wypada?, co nie wypada?, co zrobić żeby kogoś nie urazić? kryje się pojęcie "konstruktywnej krytyki"? Krytyki ludzie nie lubią, ale ona jest potrzebna. Ona rozwija.
Społeczeństwo jest teraz wygodne. Lepiej niech będzie tak jak już jest, niż żeby komuś się przeciwstawić. Po co się przeciwstawiać? Tylko sobie możemy zaszkodzić, a na nic to się zda,  w niczym nie pomoże. Tak teraz ludzie myślą.
Po pierwsze nie powinniśmy się dostosowywać za wszelką cenę, tylko i wyłącznie dla spokoju i wygody.
Po drugie nie możemy bać się krytykowania. Jeżeli wiemy, że mamy rację róbmy to, może jedna osoba nic nie wskóra, ale dzięki jej uwadze mogą pojawić się kolejne i kolejne, które mają to samo zdanie.

21 listopada 2013

...moje epizody

Kiedy szliśmy na studia magisterskie mówiło się jak to Uniwerek wychodzi do studentów i proponuje nam aż 10 specjalizacji. Do koloru do wyboru. Potem szybko się okazało, że kolorowo nie jest. Na roku było nas 100 osób, a żeby specjalizacja powstała musiała liczyć 20. Kiedy zorientowałyśmy się, że możemy zostać z niczym, pełne nadziei poszłyśmy do dyrektora studiów na rozmowę. Miałyśmy kilka gotowych rozwiązań, które wydawały nam się sensowne z finansowego punktu widzenia, a przecież o pieniądze głównie chodziło.
Dyrektor raczej nas nie słuchał, uśmiechał się tylko podczas naszej dokładnie ułożonej i przemyślanej mowy, kiwał głową, a następnie po prostu powiedział, że nic nie może zrobić. Wtedy koleżanka zapytała:
 - Jak się mają do tej sytuacji wszystkie hasła i ideały, których nas Państwo uczą, gdzie jest podmiotowe traktowanie i indywidualne podejście do człowieka?
Na to dyrektor odpowiedział z uśmieszkiem na twarzy:
- Droga Pani, w czasach kryzysu ideały nie mają racji bytu.

Jego słowa utkwiły w mojej głowie. Poczucie niesprawiedliwości pozostanie na zawsze. Otworzono 4 specjalizacje i tym sposobem na 30 osób w grupie, jest może 10 zainteresowanych tematem. Zajęcia po prostu rozwalamy, bo 2/3 grupy jest w na nich z przypadku. Traci na tym 10 zainteresowanych osób, traci na tym 20 niezainteresowanych, tracą na tym wykładowcy i uczelnia. Ale w tabelkach i na wykresach wszystko wygląda dobrze. Grupa jest, zajęcia się odbywają..wszyscy zadowoleni. W końcu darmowa edukacja, czemu mamy narzekać..

A z takim argumentem jak kryzys, któż mógłby dyskutować?

20 listopada 2013

...papierkową robotę

W takich momentach jak dziś myślę sobie, że Polska to chory kraj. Siedzimy w papierkach, toniemy w nich i nic nie możemy zrobić, bo każde działanie musi poprzedzać 100 papierków, w trakcie działania też trzeba wypełniać papierki i po działaniu również. Jako obywatel czuję, że Ci wszyscy urzędnicy czekają tylko na moje potknięcie. I ich ulubiona gadka "nieznajomość prawa szkodzi". A czy zawiłość prawa i całej tej organizacji nie służy właśnie nieznajomości prawa? Człowiek głupieje przy tym wszystkim.

19 listopada 2013

...mojego psa

Nie ma człowiek problemów, to weźmie sobie psa na utrzymanie.
Wszystkie panie w wieku rozrodczym na osiedlu reagują tak samo. Zachwycone biegną, chcą głaskać i na dodatek mówią do psa, nie do mnie. Mówią zdrobnieniami...Liczę na inteligencję małej i mam nadzieję, że rozumie, że słowo "piesio, piesiaczek" to nie jest normalne określenie dla niej.
Piesio mój próbuje opanować nasze łóżko, strzela fochy jak nie chcemy się z nim bawić, zabiera wtedy swój różowy kocyk i wychodzi z nim do kuchni. Piesio czyha na moje buty, zeszyt (to nie byłaby wielka strata), nie ma umiaru w jedzeniu, przez co dostaje czkawki i budzi mnie o 3 w nocy na siku. Poza tym piesiaczek jest zazdrosny o mojego chłopaka i pociąga nosem, gdy ten wychodzi do pracy.
Na szczęście piesio jest bardzo inteligentny, prześliczny i uroczy, a w zasadzie urocza, bo to ona.
Razem uciekamy przed panią w czarnym futrze i wrednym jej małym piesiem rasowym w takim samym futerku. Co za okropna baba. Widać, że chce się zaprzyjaźnić. Ale się nie da. Właściciele psów dzielą się na takich co to mają duże piesia i te małe wredne, szczekające. Chyba, że ona myśli, że ja mam małego. Bo jak na razie ze szczeniakiem pomykam po osiedlu jakieś 10 razy dziennie.
Dlaczego pani nie napisała magisterki? Bo mam piesia.

16 listopada 2013

...nocny

Stoi grupka ludzi na przystanku w jednym z najbardziej znanych miejsc w tym mieście. Jest po 1. Jedni pijani, drudzy zmęczeni. Zimno. Autobus się spóźnia. W końcu wyłania się zza zakrętu i zdaje się zjeżdża specjalnie na pas bliżej przystanku. Kilka osób macha, macha i nagle krzyczy "kurwa czemu on się nie zatrzymał? pojebany?".
I tak to przejechałam się nocnym. Następny za 40 minut. Ciekawe czy on się zatrzymał. Nie miałam siły sprawdzać.
Jednak dobrą decyzję podjęłam przy automacie kodując miesięczny - wszystkie linie bez nocnych, to aż 5 zł w kieszeni.

10 listopada 2013

...moje epizody

Spektakl dla dzieci. Podchodzę do nauczycielki:
- Przepraszam, ale podczas spektaklu nie można robić zdjęć.
- O faktycznie, nie wychodzą wyraźne.

Ten sam spektakl dla dzieci. Podchodzę do rodzica:
- Przepraszam, ale podczas spektaklu nie można jeść.
Jeszcze przeżuwająca matka mi odpowiada:
- Tak, tak. My nie jemy, my podjadamy tylko.

I jeszcze raz spektakl dla dzieci. Weszła spóźniona para z dzieckiem, przedstawienie się zaczyna, a mamusia wyciąga telefon i dzwoni. Podchodzę:
- Proszę nie używać telefonu podczas spektaklu.
- No, ale ja dzwonię do znajomych.. Jak oni tutaj trafią?
- Nie może Pani tutaj używać telefonu.
- A chociaż na korytarzu mogę?

Litości. Bydło, nie ludzie.

9 listopada 2013

...problem z szatnią

Tak się zastanawiam dokąd Ci ludzie biegną... Gdzie się śpieszą?
Przychodzi taki do teatru, pewnie raz na rok i wychodzi przed bisem.. Dokąd biegnie? Po co? A no po kurtkę, bo potem będą kolejki.. A później czeka z kurtką w korytarzu i wychodzi jako jeden z ostatnich... bisu nie wiedział, ale kurtkę ma.



8 listopada 2013

...mikromusic

Ja chyba lubię każdą muzykę na żywo. Albo tak mi się tylko wydaje. No ale ten blog jest o tym co mi się wydaje..

Koncerty mają swój urok. Każdy na swój sposób magiczny.

I koncert Mikromusic był magiczny. Wokalistka śpiewa z taką lekkością, że nie można się temu nadziwić. Aż słów brak.



7 listopada 2013

...zakupy w XXI wieku

Idzie człowiek do sklepu w XXI wieku i co tam jest? Nic.
Wszystko na jedno kopyto.
Zima, mamy więc ubrania w trzech kolorach i tyle. Taka moda.
Skoro społeczeństwo tyje, nośmy wszyscy workowate rzeczy, w których rozmiar XS wygląda jak XL. Taka moda.
Nie liczy się jakość, a marka. Tak ta szmatka ma kosztować AŻ tyle. Taka moda.
A i jeszcze ważne żeby wszystko było na jedno kopyto. Taka moda.
Jak już znajdzie człowiek ciuch życia to zaczyna się bieganina po sklepach za odpowiednim rozmiarem, w końcu i tak wyjdzie z za dużym, ale ważne, że wyjdzie  z CZYMŚ. Taka moda.

A, że modne, nie ma co marudzić, tylko trzeba kupować, bo zaraz wyjdzie  z mody..



5 listopada 2013

...szkolenie dla ngo

"Ilu uczonych tyle prawd" - tyle się nauczyłam podczas dwudniowego szkolenia na wyjeździe.

Czy to jest poważne? Człowiek jedzie, żeby się czegoś dowiedzieć, poświęca swój czas, inne sprawy odkłada na później... Przyjeżdża..no ośrodek piękny, zabytkowy, odnowiony. Super. Nocleg w hotelu, wyżywienie zapewnione. Wszystko za pieniądze podatników... Nie, przepraszam...Unia nam je dała. I ten dwudziestoparoletni człowiek z drugim wchodzi na szkolenie,  a tam trzy osoby w wieku do 40, reszta sami emeryci. Krzyczą, piszczą, wiedzą lepiej od trenerek. Po godzinie przerywają, bo kawy się muszą napić. Rozwalają całe szkolenie. Przyjechali na wakacje, oni uczyć się nie muszą, wszystko wiedzą. Reszta z nich jest wyciszona, na niczym się znowu nie zna i jest zdania "młodzi zrobią". Mało się udzielają i mało kumają...
Po szkoleniu posiadówa przy drineczku i kawały (wszystkie związane z tematyką seksu), podrywanie, adoracja.
No i  w końcu trenerki. Dużo wiedzą, ale wszystko co najciekawsze jest już poza tematyką szkolenia. Nie potrafią zapanować nad grupą. Przyjechały na wakacje. Przecież ładna okolica.

Sanatorium - nie szkolenie. Czego ja oczekiwałam?

30 października 2013

..moje epizody

Pisze do mnie mama:
- Kiedy pojechałaś? Jaka pogoda jest na Szrenicy?
Pisze do mnie chłopak:
- Jakie bilety?

I po kilku dziwnych sms-ach okazuje się, że dotarły moje smsy sprzed ponad pół roku i z wakacji.. Ciekawe ile osób jeszcze coś dostało. Coś czego nie dostało kiedyś, a miało dostać..

Morał z tego taki.. jak ktoś Ci napisze w sms-ie coś czego nie chcesz wiedzieć można udawać, że sms nie dotarł ;]


29 października 2013

...coaching

Mój prowadzący chyba sobie postawił za cel zarażenie mnie coachingiem i udowodnienie za wszelką cenę, że się do tego nadaję. Zaraz dojdziemy do tego, że wszyscy się nadają do wszystkiego.. No w  końcu coachingowe podejście facet ma. Tylko jest jedno pewne "ale", ja nie chcę być coachem, bo ten cały coaching jest niezgodny z moją naturą. Nie powiem, że coaching jest zły, niektórym pomaga, dla mnie trochę za duża  z nim ściema. Chociaż pewne zasady i narzędzia w swoim życiu będę chciała wykorzystać, to coaching nie jest dla mnie i chyba go nie "kupuję".
Facet jest tak oczarowany coachingiem, że nie może zrozumieć, że ktoś może nie być. Nigdy nie lubiłam amerykańskich poradników, a  coaching tym mi właśnie zalatuje. Ani coaching, ani terapia, ani doradztwo zawodowe. Dziękuję.

...ograniczenia

Chciałabym żeby pojęcie czasu nie istniało. On mnie tak strasznie ogranicza. Podobno w niektórych krajach ludzie nie przywiązują takiej dużej uwagi do niego. A w Europie? Bez zegarka się nie da. Czuję jakbym ciągle gdzieś biegła i widzę, że zaczynam się spóźniać, co jest niepokojące.

Ogranicza mnie też potrzeba snu. Świetnie by było gdybym nie musiała spać, wtedy miałabym czas dla rodziny, znajomych, dla siebie i na samorozwój, i na naukę tę formalną, i na pracę. Czasami traktuję sen jako czas stracony, wiem wiem wtedy organizm się regeneruje, ale fajnie by było, gdyby nie musiał.

No i właśnie ogranicza mnie mój organizm, zauważam skutki braku dbania o swoje zdrowie, to mnie boli, tamto boli, pomarudzę - nic z tym nie robiąc jednocześnie. A potem niby coś robisz, a średnio Ci to wychodzi, niby słyszysz pytania, a odpowiadasz na inne.


Nie wspomnę o ograniczeniach związanych z kasą i innymi ludźmi, to takie oblatane;p

21 października 2013

...studiowanie

Zaraz przyjdzie koniec studiów i ludzie się obudzą, że nic nie robili. Będzie lament i biadolenie, że teraz po studiach to gówno można. No po 5-letnim studiowaniu i tylko studiowaniu gówno można. Też bym takiego (czy takiej) do pracy nie przyjęła. Ale im się przecież praca należy..kiedyś tak było...teraz świat jest taki zły;] A biedni studenci nie mają przyszłości w tym kraju.
Zacznijmy odróżniać lesera od studenta i wtedy twórzmy statystyki.


Z drugiej strony po co komu te statystyki?

17 października 2013

...odwagę

Czasami człowiek nie ma odwagi zrobić tego co by chciał. I żałuje.
Ciężko jest dobrze wyważyć swoje postępowanie. Nadmiar odwagi bliski jest szaleństwu, jej brak to znowu tchórzostwo.
Stąpam po cienkim lodzie i pomyliłam rozsądek z tchórzostwem, boję się, że zaraz przejdę w szaleństwo, z drugiej strony skoro jestem tchórzem, chyba mi to nie grozi.
Dobrze jest zauważać swoje błędy, gorzej jeśli na tym poprzestajemy.

14 października 2013

...feminizm

Feministką nie byłam i nigdy nie będę. Jednak denerwują mnie teksty w stylu "to wojujące feministki". Komentuje się tak wszystkie sprawy, które wydają się nam niewygodne.
Jedna z dziewczyn na grupie studentów z pedagogiki opublikowała ten artykuł. Przeraziłam się, bo jest bardzo stronniczy, a osoby, które w przyszłości będą zajmowały się NASZYMI dziećmi od razy zaczęły krytykować podejmowanie danych działań w przedszkolach. Nie chcę tutaj komentować całej akcji, mam za małą wiedzę na temat całego projektu. Chodzi o komentarze dziewczyn, źle się dzieje kiedy pedagog nie sprawdza TAKIEGO projektu u źródła, a za wiarygodne bierze tekst medium katolickiego. Już nawet nie chodzi, że katolicki, ale nie religia powinna kierować nami w takich sprawach i nie po to studiuje się 5 lat, żeby mieć spojrzenie na świat ograniczone przez jedno medium, przez kogoś światopogląd.

Litości. Błagam zróbmy egzaminy wstępne, zmniejszmy liczbę studentów, ale nie przyjmujmy ludzi, którzy zachowują się jak konie z klapkami na oczach.

13 października 2013

...różowe jeziora

Wiedziałam, że Australia jest ciekawym miejscem. Ale o istnieniu różowego jeziora dowiedziałam się dopiero dzisiaj. Woda pozostaje różowa nawet po przelaniu do butelek, czasami jednak przybiera klasyczny kolor. Jezioro Hiller - tak się ono nazywa. Co ciekawe nikt nie wie dlaczego jest różowe.

W Australii są jeszcze dwa różowe jeziora - Pink Lake i Hutt Lagoon.
W Azerbejdżanie znajdziemy Masazirgol.
W Kanadzie Dusty Rose.
W Senegalu Lac Retba.
A w Hiszpanii Salina de Torrevieja.

Siedem jezior, a o żadnym nie słyszałam na lekcji geografii.

4 października 2013

...tempo życia

Biegniemy chyba za szybko. Ciągle na coś czekamy. Czekaliśmy na wiosnę, a już znowu idzie zima. Wstajemy rano i czekamy na to by był wieczór, wieczór przychodzi i już czekamy na sen. Czas biegnie jak oszalały, a my nie pozwalamy się jemu na chwilę zatrzymać. Próbujemy ścigać się z nim na starcie wiedząc, że przegramy. Biegniemy w tej sztafecie życia po drodze gubiąc orientację, gdzie jest meta. Przegrywamy z czasem nie tylko miejsce na podium, ale i wszystko to co poświęciliśmy dla samego biegu.



1 października 2013

...Wrocław

I przyszedł październik, i wszystko zaczyna biec. W tramwajach ludzi bez liku. Studenci przyjechali. Wrocław zaczyna żyć?
Knajpy będą dłużej czynne, ulice zapełnione, kolejki w sklepach dłuższe.
Wrocławianie nie przepadają za "bandą", która przybywa z różnych zakątków, nie tylko kraju ale i całego świata. To miasto byłoby inne bez nich. Czy lepsze, czy gorsze nie wiem. Pewnie biedniejsze i choćby dlatego mieszkańcy powinni przychylnym okiem spojrzeć na żaków.
Bo Wrocław to typowo studenckie miasto, kolorowe, różnorodne. Piękne jest bez tego całego zgiełku, jednak to właśnie zgiełk dodaje miastu uroku.
Przyszedł październik, Wrocław zaczyna być sobą. Już czuć TEN klimat.



30 września 2013

...moje epizody

Poszłam kupić kwiatka na Rynek. Płatność kartą mi nie przeszła, więc chciałam biec do bankomatu za rogiem. Na co sprzedawczyni wręcz nalegała: "proszę przyjść zapłacić jutro, naprawdę nie ma problemu". Kilka razy zapytałam czy na pewno i odeszłam nie wierząc własnym uszom. Nazajutrz już z samego rana przybiegłam do kwiaciarni z gotówką. Już ktoś inny miał zmianę, spokojnie wydano mi resztę, dziwnie się na mnie patrząc cały czas. Moje "chciałam zapłacić za kwiatka, którego dostałam wczoraj za darmo, bo karta nie działała" niecodziennie brzmiało. Aż widziałam zainteresowanie kwiaciarek z innych stoisk.
Tak czy siak są jeszcze tacy, którzy wierzą w ludzi..
Zastanawiam się tylko czy osoba, która pozwoliła mi zapłacić później wie, że jednak to zrobiłam.

22 września 2013

...moje epizody

Kiedyś dostaliśmy zadanie na zajęciach z gerontologii. Nie pamiętam jak brzmiało, ale pamiętam co moja grupa wymyśliła i jak kontrowersyjny wydawał się to pomysł. Grupa nas skrytykowała, uznała, że chcemy potraktować starszych ludzi z centrum seniora jak króliki doświadczalne, prowadząca była przerażona, obawiała się efektów naszego działania. Postawiliśmy na swoim i zrobiliśmy to. Zorganizowaliśmy spotkanie z seniorami, właściwie to zaprosiliśmy ich na film, film pt: Pora umierać. Tytuł dość sugerujący, tematyka trudna, bo o śmierci.. Tak ludzie nie lubią mówić o umieraniu. Tylko jacy ludzie? Młodzi, w średnim wieku..nie starzy. Starzy ludzie chcą o tym rozmawiać, ale reszta się tego boi. Starość przygotowuje człowieka do śmierci.
Ostatecznie nikomu się nic nie stało, a my pośmialiśmy się razem z seniorami podczas projekcji. Nie obyło się bez ich  żarcików odnośnie tytułu.
A film Pora umierać, ze znakomitą grą aktorską Danuty Szaflarskiej polecam wszystkim. I starym i młodym..


Zobacz;)

5 września 2013

...dyplomy

Koleżanka w pracy mi się chwali jak to łatwo u niej dyplom dostać i jak bardzo może mieć gdzieś swoją pracę magisterską. Porobiło się tych uczelni od groma, a mało która rozwija studentów. Z drugiej strony żeby się rozwijać trzeba chcieć, a dla większości jednak studia płatne oznaczają, że skoro płaci to wymaga, by jak najmniej wysiłku wkładać w cały ten dyplom. Toteż uczelnie spełniają oczekiwania swoich klientów.
Moje oczekiwania czy na dziennych czy zaocznych są inne. Ja chcę wiedzę. Chcę czuć, że zapracowałam na ten dyplom. Może dzisiaj nazywa się to frajerstwem, ale znacznie lepiej się będę czuła wiedząc, że praca dyplomowa kosztowała mnie dużo wysiłku.
I może na rynku tytuł taki sam, a nawet czasem jej wydawać by się mógł lepszy, gdyż lepiej brzmi nazwa kierunku. Jednak to czego się nauczysz zostaje i wcześniej czy później zaowocuje.


Poza tym fajnie jest móc czasami poczuć, że na coś się zapracowało.

4 września 2013

...równouprawnienie

A tak na marginesie to ja nie jestem za równouprawnieniem.
Porównywać kobietę i mężczyznę, to tak jak kota i psa. Kto zna te stworzenia choć trochę, zrozumie lepiej o co mi chodzi.
Zaznaczyć muszę koniecznie, że nie określam, kto w takiej relacji rolę kota, a kto psa odgrywa ;)

21 sierpnia 2013

...miłych ludzi

Nie lubię miłych ludzi. I nie lubię być miła.
Miły człowiek kojarzy mi się  z nudą. Wydaje mi się, że skoro jest miły to czegoś chce albo że jest fałszywy. Bo niby jak można być ciągle miłym i dla wszystkich? Coś przecież czasami musi przeszkadzać, denerwować człowieka, a jeżeli zawsze wszystko odpowiada, to albo ta osoba nie ma własnego zdania albo chce się przypodobać, tak czy siak jest mało autentyczna.
Ja wiem, że to spojrzenie bardzo subiektywne, za mało konkretne i zbyt jednostronne. Ale no takie mechanizmy budzą się we mnie, kiedy widzę kogoś zbyt miłego.
"Miły" to takie nijakie i niewyraźne.

 - Jaka ona jest?
 - No... miła.




To tak jak z "sympatyczna".

20 sierpnia 2013

...sytuacje bez wyjścia

Ludzie czasami myślą, że są w sytuacji bez wyjścia. Że już jest "pozamiatane". Wszystko tak ułożone, że przestawić się nie da. Bo niby coś nie gra, ale jedna zmiana powoduje kolejne. Ludzie nie lubią zmian, boją się ich. Przynajmniej niektórzy ludzie. Toteż zmian unikają.
Kiedyś myślałam, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Po prostu źle je definiowałam. Zawsze jest wyjście, jednak taka sytuacja zwana "sytuacją bez wyjścia" to zdarzenie, które powoduje zmianę, które zmusza nas do zmian. A zmiany nie zawsze są bezpieczne.
"Nie ma wyjścia", bo idą zmiany. Są takie sytuacje, które nadchodzą nagle i nie mamy wyboru. A są takie, w których tkwimy sami i chcemy tego. To już nie są sytuacje bez wyjścia, to są błędy które popełniamy. Zmiany nie muszą oznaczać czegoś negatywnego. Jednak są ściśle związane  z pożegnaniem, a przeważnie mało kto je lubi. Dlatego sytuacje, które są tak naprawdę punktem na naszej drodze życia, punktem który jest na skrzyżowaniu i po nim bez związku na to w którą stronę pójdziemy, droga jest już inna - nazywa się "sytuacją bez wyjścia".



Nie ma wyjścia, czas na zmiany.
A nie podjęcie decyzji, również jest decyzją.

11 sierpnia 2013

...moje epizody

Siedzę sobie w parku i podchodzą dwie kaczki. Patrzą na mnie wymownie, jednak choćbym chciała mam przy sobie tylko gumę do żucia. Jestem zaskoczona tym, że się mnie nie boją. Po chwili zaczynam być tym przerażona..kaczka zaczyna mnie skubać, a to buty, a to spodnie. Daje do zrozumienia, że chce jeść. Zaczynam się bać i zmieniam ławkę. Nie, nie zmieniam, ja uciekam przed kaczką. Tak, uciekałam przed kaczką.



1 sierpnia 2013

...miejsce rowerzysty

To ja już nie wiem czy jeździć tymi chodnikami czy wybrać drogę.
Na chodniku panie z  zakupami krzywo patrzą, matki z wózkami nie myślą by ustąpić miejsca, straż miejska czyha..
Na ulicy kierowcy lekceważą, przestawiają mnie z kąta w kąt, małe potknięcie grozi poważnym wypadkiem..
Na chodniku jest mimo wszystko bezpieczniej.
Ulicą jest szybciej.
A najszybciej jest wykorzystując i chodnik i ulicę, no skoro ścieżek nie ma rowerzysto musisz sobie radzić.

I ciągle chodzi mi po głowie:




29 lipca 2013

...newsy

Wchodzi człowiek na jedną ze stron, gdzie można przeczytać wiadomości, myśli, że się czegoś dowie, a tutaj jednym z najważniejszych newsów w naszym mieście jest to, że Pani Marta opalała się topless nad Odrą. Do tego pozowane zdjęcia młodej kobiety, a to z książką, a to w stroju i też bez. Kilka godzin później ta jakże interesująca informacja została poruszona w inny sposób. Na początku mogliśmy przeczytać o tym jak to gorąco jest w naszym mieście, teraz reporterzy zainteresowali się sytuacją prawną. Wszyscy czytelnicy zostali uspokojeni, Pani Marta miała prawo opalać się topless.
Nosz kurde. Nie weszłam na pudelka żeby czytać o czymś takim. Poza tym nie wiem czy kogokolwiek może interesować taką informacja. Litości.

24 lipca 2013

...pobudkę

Człowiek ma zepsuty cały dzień przez takiego. Od kilku dni 20 minut przed budzikiem pewien życzliwy kierowca celowo włącza alarm w ciężarówce zaparkowanej pod blokami mieszkalnymi. Alarm włącza dokładnie 5 razy. Wczoraj nawet słyszałam jak jego kolega z pracy nabijał się z tych złośliwości.
Pierwszy alarm - otwierasz oczy i nie wiesz co się dzieje.
Drugi - budzisz się gwałtownie.
Trzeci - dociera do Ciebie to, która jest godzina.
Czwarty - wściekły leżysz i czekasz aż przestanie.
Za piątym zwykle podbiegam sfrustrowana do okna.

Iście historia z kultowego "Dnia Świra".


20 lipca 2013

...skrzynki na listy

Listy, pocztówki...to rzeczy do których zawsze będę miała sentyment. Niestety wysyłanie ich nie zależy wyłącznie od chęci nadawcy.
Idziesz sobie ulicą turystycznego miasteczka i widzisz masę kartek w przydrożnych sklepikach z pamiątkami. Tu z takim napisem, tam z innym, kolorowe, czarno-białe.. Do koloru, do wyboru. Zapytasz o znaczek..to ktoś tam dalej podobno sprzedaje...chcesz znaleźć skrzynkę...no z tym już dużo trudniej.
I potem człowiek przyjeżdża z kartkami w plecaku. Jedni dostaną do ręki, drudzy wysłaną spod marketu nieopodal domu.
To nie czasy na sentymenty.


14 lipca 2013

...Kraków

Kraków jest miastem dostojnym i nie dla każdego.
Przez pierwsze kilka godzin było nieswojo, inaczej. Później poczułam ten klimat polskości i zakochałam się. Kraków jest czarującym miastem. Przepiękny Rynek, cudowny Kazimierz, ten hejnał, Sukiennice nocą, wąskie uliczki.
To miasto ma duszę...


1 lipca 2013

...skojarzenia

Są zapachy, które kojarzymy z niektórymi sytuacjami.
Są sytuacje, które kojarzymy z pewnymi osobami.
Są osoby, które kojarzymy z pewnymi miejscami.
I są miejsca, które kojarzymy z niektórymi sytuacjami.

Jest jeszcze muzyka. Taką to skojarzysz i z miejscem, i z osobą, i z sytuacją.
Taka to potrafi rozweselić i zasmucić. Odprężyć i zdenerwować.

Mam swoje utwory. Ten to terapia w każdej sytuacji. I na złe dni i te dobre.


Kiedyś czytałam książkę nie pamiętam o jakim tytule, która opowiadała historię mężczyzny powracającego do przeszłości. Bardzo żałował decyzji kiedyś podjętych, utraty ukochanej osoby i odkrył, że kiedy odtwarza płytę, której we dwoje zawsze słuchali, potrafi powrócić do pewnych sytuacji i zmienić bieg wydarzeń. Wszystko go tak pochłonęło, że czasami na kilka dni bywał poza swoją rzeczywistością. Kiedy muzyka przestała działać, kupił perfumy i dzięki znanemu zapachowi uciekał do przeszłości. Nie ważne jak książka się skończyła. Pomysł fajny. Tym bardziej, że zapachy, muzyka, faktycznie wiele przypominają...



26 czerwca 2013

... moje epizody



Kiedyś wszedł do mojego pokoju akademikowego hydraulik i powiedział:

Dziewczyny, wasz pokój to wygląda jak damska torebka. 

Nie był to komplement.


12 czerwca 2013

...gotowanie

Nie chcę stworzyć kulinarnego bloga i mam świadomość tego, że nawet nie powinnam. Ale jest taki przepis, który sama wymyśliłam i dlaczego się nim nie podzielić.

PRZEPIS NA PASTĘ BROKUŁOWĄ Z MAKARONEM ( 2 osoby)

Składniki:
makaron rurki pełnoziarnisty (100 g)
brokuł (cały)
czosnek (ząbek)
ser camembert (1 opakowanie)
pomidor (1, można zrezygnować)
oliwa
pieprz
sól
zioła prowansalskie
(można dodać uduszoną 1 cebulę razem z pomidorem)

Czynności:
Gotujemy makaron al-dente. Brokuły przyrządzamy na parze bądź w garnku z wodą aż będą bardzo miękkie. Następnie wrzucamy brokuły na patelnię i rozdrabniamy je widelcem, polewamy lekko oliwą, podsmażamy dodając obranego ze skóry i pokrojonego w grubszą kostkę pomidora i drobno posiekany czosnek. Przyprawiamy solą, ziołami i dużą ilością pieprzu. W trakcie dolewamy odrobinę wody. Po 5 minutach dodajemy pokrojony w kostkę ser. Kiedy ser się rozpuści dodajemy makaron, mieszamy i czekamy aż woda się wygotuje. Smacznego;)

Szybkie, tanie i smaczne danie ;)
A zdjęć nie ma, bo i po co ;p

7 czerwca 2013

...akademikowe interesy

Kto by się spodziewał, że aż tak sobie studenci radzą. Akademik to jedno wielkie miasteczko, nie musisz z niego wychodzić żeby przeżyć, wystarczy mieć coś na koncie, bądź drobne w portfelu.
Od dawna funkcjonują tak zwane meliny, można w nich zaopatrzyć się w piwo albo wszelkiego rodzaju wyroby alkoholowe. Studenci ze wschodu przywożą wódkę, inni sami wytwarzają cytrynówkę, kaktusówkę, podobno jest nawet wódka z sokiem marchwiowym zwana marchwiówką. Tego typu działalność jest znana i cieszy się popularnością w szczególności wieczorami.
Dużo osób prowadzi punkty druku bądź ksera. Najwięcej zarabiają w okolicach sesji. Jedni oferują kolorowy druk, drudzy ksero, trzeci zwabiają do siebie ceną bądź dobrą reklamą na Facebooku.
Kolejna działalność to sprzedaż papierosów, głównie zajmują się tym obcokrajowcy. Fajki przywożą z rodzinnych stron, toteż posiadają konkurencyjne ceny.
Od niedawna rozwinęła się działalność bufetowa. Jest kilka osób sprzedających frytki własnego wyrobu, są dziewczyny lepiące pierogi, jest sprzedaż robionego na zamówienie sushi, są hot-dogi, placki ziemniaczane, pizza własnego wyrobu, a nawet koktajle truskawkowe i różnosmakowa kawa z bitą śmietaną, syropem itd.
Oprócz tego w akademiku działa sklepik, głównie znajdują się w nim produkty z biedronki, w asortymencie można znaleźć chipsy, zupki chińskie, napoje i czekoladę. Sklepik cieszy się dużym zainteresowaniem.
Jakiś czas temu w akademiku funkcjonował bufet. Niestety interes nie poszedł dobrze, nie było klientów. Lewa działalność studencka za to jest bardzo opłacalna. Pomijając to, że studenci nie płacą podatków, ich przedsięwzięcia działają z powodzeniem dlatego, że funkcjonują w godzinach nocnych. Legalny bufet był czynny od 10 do 16. Wtedy wszyscy byli na uczelni,  w nocy czy wieczorem sklepy są zamknięte,  a studenci głodni. Czasami wracają z zajęć późno i nie mają czasu na zakupy. Poza tym ceny są niskie, co też wpływa na zainteresowanie konsumentów.
Toteż student głowę do interesów ma. Koszty produkcji są niskie, bo opłaty są stałe dla każdego mieszkańca, ziemniaki przywiezie się z domu, tylko obierać, kroić i kasę zbierać;)

2 czerwca 2013

...emigrantów w II połowie XIX wieku

Ot taka ciekawostka.

Wielu polskich emigrantów odegrało wybitną rolę w życiu gospodarczym innych krajów, i tak:
  • Jan Lelewel - budowniczy dróg i mostów w Szwajcarii,
  • Antoni Patek - twórca przemysłu zegarmistrzowskiego w Szwajcarii,
  • Kazimierz Gzowski - budowniczy mostu nad Niagarą i wielu obiektów komunikacyjnych w Kanadzie,
  • Franciszek Bartmański - budowniczy największego tunelu we Francji,
  • Ludwik Nabielak - naczelny inżynier kopalń w Normandii i Algierii,
  • Ignacy Mościcki - chemik pracujący w Szwajcarii,
  • Maria Skłodowska - profesor Sorbony,
  • Ignacy Domeyko - awansował do rangi bohatera narodowego Chile, organizator szkolnictwa w tym kraju, zasłużony geolog, który stworzył naukowe podstawy eksploatacji bogactw naturalnych tego kraju.

31 maja 2013

...muzykę

Nie mogę przestać słuchać po wczorajszej wizycie w kinie na "The Great Gatsby". Polecam i film i muzykę. Zatkało mnie. Nic więcej na ten temat nie napiszę.



28 maja 2013

...wspólne wszystko

W niektórych związkach nie istnieje pojęcie prywatności. Wszystko jest wspólne, o wszystkim wszyscy wiedzą. Szczerość w związku jest ważna, ale każdy człowiek potrzebuje swojej przestrzeni, swoich małych tajemnic, czegoś co jest tylko jego. Wchodząc w związek z drugą osobą nie musimy tracić swojej tożsamości. Na początku może to się wydawać fajne, że wszystko razem... Ale z biegiem czasu zaczyna być duszno, a każda z osób w związku traci swoje ja. Później jedno do drugiego mówi, że tamto się zmieniło.. No zmieniło, bo nie ma już "ja" w codziennym życiu, a cały czas jest "my"." My żyjemy razem" jest dla mnie ok, ale nie "my żyjemy jednym życiem". Przecież taka osoba, która nie robi niczego innego niż druga, nie może być atrakcyjna w oczach tej drugiej. Z czasem tematy do rozmów się kończą, a ludzie mniej się rozwijają. Takie jest moje zdanie, subiektywne. Oczywiście są związki, gdzie ludzie doskonale się dogadują i są jak papuszki nierozłączki, jednak i w takich związkach każda z osób wydaje mi się, że ma czas dla siebie i swoją przestrzeń.
Zadziwiają mnie ludzie, którzy mają wspólne konta na przeróżnych portalach społecznościowych, wspólne adresy mailowe i wymieniające się hasłami... Może jeszcze wspólny numer telefonu?
O wspólnym koncie na nk czy facebooku słyszałam, widziałam. Mam problem z takimi "osobami", bo napisze do Ciebie i nie wiesz kto, skomentuje zdjęcie i nie jesteś pewien czy ona czy on...Chcesz się skontaktować, pogadać to lepiej już wybrać numer telefonu. Najbardziej jednak dziwią mnie wspólne adresy mailowe. Zastanawiam się czy one są przeznaczone tylko np. na rachunki, sprawy papierkowe, bo zarządzają wspólnie budżetem czy po prostu prywatne maile też tam przychodzą.
I tak się zastanawiam po co to komu? Czemu aż tak ludzie zacierają granicę odrębności? Czego się boją? Przecież można być razem i mieć też czas na swoje sprawy, zajęcia, pasje. Po co miałabym kogoś kontrolować? I dlaczego miałabym pozwalać sprawdzać mnie? Czy związek nie powinien być oparty na zaufaniu?
Udusiłabym się.


24 maja 2013

...modę na filmiki

Słuchałam starych utworów na youtube i tak przypadkowo zobaczyłam nagranie jednej z tak zwanych "szafiarek". Od jednego nagrania do drugiego i pooglądałam sobie kilka filmików. Jestem zaskoczona  zdegustowana i częściowo załamana. Załamana poziomem jaki reprezentują te osoby i tym, że sporo osób to ogląda. Zdegustowana tematami jakie podczas takich nagrań są poruszane. Zaskoczona ilością tych filmików. Na co to komu?

Najpierw wpadłam na to...
Dziewczynka chwali się tym co kupiła w biedronce. Podaje swoje imię, nazwisko... To dziecko jest nastawione tylko na konsumpcję. Jej życiem są zakupy. Jestem przerażona tym co sobą reprezentuje i jakie wartości uznaje za ważne. Przejrzałam jej historię nagrań. Trwały rok, w międzyczasie pokazywała biżuterię koleżanki, opowiadała o tosterze kupionym siostrze i pokazywała swoje stroje wyjściowe do szkoły. Od trzech miesięcy nie nagrywa. Zastanawiam się co na to dzieci w szkole..

Następna "gwiazda" youtube to...
Ogólnie dziewczyna, która prowadzi bloga prezentuje to co kupiła i gdzie była. Ma bardzo dużo oglądających, jest niemal idolką nastolatek, a wszystko co przekazuje to pochwałę dla konsumpcyjnego stylu życia. 

Jeszcze jeden filmik pozwolę sobie zamieścić. Oczywiście nie zachęcam do ich oglądania, bo to strata czasu, wystarczy na chwilę zajrzeć, żeby zorientować się z czym mamy do czynienia. Ku mojemu zaskoczeniu nagrywają takie "produkcje" (jak nazywa to co robi kobieta w filmiku poniżej) osoby dorosłe. I to pewnie od nich, jak również i od celebrytów dzieciaki czerpią inspirację, robiąc z siebie pośmiewisko. A oto film:


Długo nie zdawałam sobie sprawy z tego zjawiska, które staje się, a w zasadzie jest bardzo popularne. Jestem przerażona tym ile można gadać, gadać i gadać o ciuchach, butach, jedzeniu, kremach. I jak można coś takiego oglądać? Kogo to interesuje? Jeszcze chwila i zaczną coś takiego emitować w TV, skoro masowy odbiorca kreuje program TV, a ludzie masowo coś takiego oglądają...

Biorę głęboki oddech i nadal jestem przerażona plagą pustoty, która zalewa sieć. Jak dla mnie informacje przekazywane przez te osoby nic nie wnoszą, to śmieci, ale może się mylę, nie zdołałam przejrzeć skrupulatnie wszystkiego. I nie zamierzam. Są ciekawsze rzeczy do obejrzenia.

23 maja 2013

...dorosłość

Szliśmy na studia i myśleliśmy, że wkraczamy w dorosłość. Zazwyczaj wyprowadzka z domu, dorywcza praca, wokół nowi ludzie, dużo znajomości, planowanie wydatków, martwienie się o obiad, pranie, sprzątanie. Samodzielność. Odpowiedzialność.
Kit. Studia to poczekalnia. Przedłużenie młodości. Czas ochronki przed wkroczeniem w dorosłość. Obowiązków zbyt wiele nie przybywa, przywilejów jest więcej. Zdanie rodziców już coraz mniej się liczy. Chcesz z kimś przebywać to przebywasz, nie to nie. Nikomu się nie tłumaczysz. Problemy wydają się mało realne. Ale gdy już są to z reguły można liczyć na czyjąś pomoc, jak z czymś nie wyjdzie wrócić do domu, jak coś się nie ułoży przeprowadzić. Czyli taka dorosłość z parasolem ochronnym..
Dorosłość zaczyna się później.

 Kiedy? Jak dorosnę to się dowiem.



17 maja 2013

...herbatę

Czerwona, biała, zielona, czarna, jaśminowa, miętowa, malinowa z kardamonem...
Herbata to jakiś cudowny napój. Uwielbiam ją w każdej postaci. Im więcej próbuję, smakuję i czytam o jej właściwościach, tym bardziej chcę ją pić.

Kiedyś lubiłam wyłącznie czarną. Ta działa pobudzająco, hamuje rozwój bakterii w układzie pokarmowym i pobudza go do wydzielania soków trawiennych. Obniża ciśnienie krwi, dzięki zawartości fluoru chroni zęby przed próchnicą, a zawarte w niej flawonoidy wzmacniają naczynia krwionośne. Jeżeli chodzi o szkodliwość picia czarnej herbaty z cytryną polecam zajrzeć tutaj.

Po miłości do czarnej herbaty przyszła miłość do zielonej. Teraz już za nią nie przepadam, zwyczajnie jest dla mnie za mocna. Jednak polecam, bo neutralizuje ona działanie wolnych rodników, przeciwdziała przewlekłym schorzeniom sercowo-naczyniowym, stanom zapalnym, a nawet chorobie Alzheimera. Poza tym zielona herbata ma właściwości przeciwnowotworowe. Ekstrakt z zielonej herbaty wchodzi w skład wielu suplementów diety, wspomagających odchudzanie. Osoby narażone na niedokrwistość nie powinny jednak sięgać po napar z zielonej herbaty do posiłku, zaburza ona wchłanianie żelaza.

Obecnie jestem zachwycona herbatą czerwoną. Przez Chińczyków nazywana jest zabójcą tłuszczu. Francuskie badania dowiodły, że 88% osób pijących regularnie czerwoną herbatę, nie zmieniając nawyków żywieniowych straciło na wadze już w pierwszym miesiącu. Jednak czerwona herbata ma też inne właściwości. Obniża poziom cholesterolu we krwi, wzmacnia naczynia krwionośne, oczyszcza organizm z toksyn toteż poprawia stan naszych włosów i paznokci. Ze względu na zawartości cynku pozwala zachować gładką skórę, łagodząc świąd i trądzik, wzmacnia kości, a nawet chroni wątrobę przed uszkodzeniem. Oczywiście nie można z nią przesadzać. Podobnie jak zielona negatywnie wpływa na wchłanianie się żelaza oraz wypłukuje mikroelementy. Jednak wszystko w nadmiarze szkodzi.

Białą herbatę piłam kilka razy, jednak najbardziej posmakowała mi w połączeniu z cytrusami. Zwana jest eliksirem młodości. Zawiera dużo witaminy C oraz kofeiny, orzeźwia, pobudza i wzmaga koncentrację. Ponad to redukuje napięcia i stresy. Poleca się ją osobom obciążonym genetycznie chorobą nowotworową, biała herbata posiada najsilniejsze ze wszystkich herbat właściwości antyoksydacyjne i antymutagenne. Jedna filiżanka białej herbaty zawiera tyle polifenoli (chronią organizm przed atakiem wolnych rodników, czyli spowalniają proces starzenia się) co 12 szklanek soku pomarańczowego. Białą herbatę trudno jest dostać, produkcja jej jest limitowana, odbywa się według starej, chińskiej, rygorystycznie przestrzeganej metody.

Z herbat cenię jeszcze jaśminową, imbirową oraz owocowe, które są zrobione z suszu. Lubię bardzo napar z kwiatu lipy. Dobrze wpływa na przeziębienia, ale ma również właściwości wspomagające zasypianie i kojące system nerwowy.

Czasami zdarza mi się sięgnąć po miętę.. Gasi pragnienie, ale i łagodzi nudności, problemy z trawieniem, skurcze żołądka. Przyspiesza wydzielanie kwasów żołądkowych, jednak spożywanie jej w dużej ilości pobudza apetyt. Ciekawostką jest to, że wypicie dwóch szklanek naparu dziennie pozwala kobietom zapobiec problemom nadmiernego owłosienia. Dobrze jest też sięgnąć po nią w trakcie miesiączki - rozluźnia mięśnie brzucha. Mięty nie należy pić w nadmiarze, może powodować nadkwasotę.

Odmian herbat jest naprawdę wiele. Warto jest znać ich właściwości i korzystać z zalet.

12 maja 2013

...juwenalia

Juwenalia to ciekawa tradycja. Szkoda tylko, że kiepsko obchodzona.
Mniej więcej to wygląda tak, że jest pochód, piękny kolorowy, ale i niszczący wiele na swojej drodze i pozostawiający za sobą górę śmieci. Banda studentów upija się konkretnie i biega po mieście i krzyczy i śpiewa, rozbija butelki, rzuca hasła obrażające drugą uczelnie, przeklina. Na kilka dni dostają studenci klucze miasta przecież...
Nie podoba mi się to, że juwenalia dla studentów głównie oznaczają wielkie chlanie i darcie się na pół miasta. Że na ulicach jest tyle policji jakby stan wojenny nastał. Że miasto jest niszczone. A zwykli mieszkańcy czują się zagrożeni.
Skoro już mamy te klucze do miasta, to może warto się lepiej zareklamować, nie mówię żeby zabawa była bezalkoholowa, ale by zachowanie było inne. Można się bawić i coś sobą reprezentować. Sami studenci mogliby prezentować swoje talenty aktorskie, muzyczne i organizacyjne.
No nie wiem.
Rozumiem zabawa zabawą, ale może coś więcej niż chlanie i przeklinanie mogłoby wiązać się z obchodami juwenaliów?

10 maja 2013

...Szufladę Szymborskiej

Cudowna wystawa. Idealna. Bezbłędna. Przemyślana skrupulatnie od początku do końca.
Umieszczona jest w dwóch niewielkich pomieszczeniach. W jednym jest dużo szuflad, które można przesuwać, a w nich są kartki, które zbierała i też te, które tworzyła poetka. W drugim pomieszczeniu jest kanapa i stolik, ale i telefon, na nim można wybrać numer i usłyszeć głos Szymborskiej, czytającej swoje wiersze. Jest jej półka z książkami, są dyplomy, Nobel i sztuczny wąż albo rękawice bokserskie. Czuć tam jej osobowość.. Zabawna, szydząca, wielka poetka z ogromnym talentem, skromna i pozytywna. Wisława Szymborska.

Nie umiem mówić o niej w czasie przeszłym...

28 kwietnia 2013

...animację kulturalną

Wybrałam się dzisiaj na spotkanie organizowane przez Instytut Socjologii UWr i Wrocławski Oddział Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, spotkanie pod nazwą: "Animator kultury - między idealizmem a pragmatyzmem". Po raz kolejny przekonałam się, że środowisko socjologiczne mówiąc kolokwialnie "mi nie leży". Niestety chcą mówić o grupach, o ludziach, o wszystkim tym co człowieka dotyczy, nie wychodząc poza granicę własnego ja. Są zamknięci i wiedzą lepiej. Takie odniosłam wrażenie.
Spotkanie miało oscylować obok tematu kondycji współczesnych animatorów, o tym jak dotrzeć do szerszego grona odbiorców ze swoim pomysłem, o przygotowaniach Wrocławia do roli Europejskiej Stolicy Kultury i czy jest w tym całym przedsięwzięciu miejsce dla animacji i jej rozwoju. Najpierw swoją prezentację rozpoczęła autorka książki o animacji w domu kultury, świetlicy. Jej wypowiedź było teoretyczna, kiedy jednak zaczęła się zastanawiać czy animacja jest TYLKO(!?) edukacją czy TEŻ sztuką myślałam, że wyjdę z siebie. Zaczęłam wątpić w wiedzę tej socjolożki. Edukacja i słowo TYLKO?
Zaprosiła ona do współpracy dwie animatorki, tak przynajmniej zostały przedstawione. Jedną z nich była młoda działaczka, której idea animacji jest mi bliska, bardzo podobała mi się jej wypowiedź i podejście. Jest ono pozbawione sztywnych ram, trochę spontaniczne, ale co najbardziej cenię - oparte na partnerstwie. Druga z animatorek jest reżyserką i aktorką, z tego co dobrze zrozumiałam również wykładowcą, nie nazwałabym jej animatorką. Kobieta ta mówiła, że animacja jest wszędzie i że każdy człowiek ma w sobie energię, którą chce spożytkować na coś innego niż praca i dom. Jednak w pewnym momencie stanowczo zaczęła podkreślać, że animator  powinien być liderem, że ktoś musi grupą zarządzać. I wtedy zrozumiałam, że ona nie rozumie i nie czuje czym jest animacja kulturalna. Aktorka (bo animatorką jej nie chcę nazywać) razem z kolejnym gościem zaczęli rozmawiać o ramach w sztuce, o tym, że przedstawicielka Nomady w zasadzie jest daleka od sztuki i na spotkaniu zamiast o kulturze zaczęto rozwijać się na temat sztuki. Czuć było podziały, podkreślanie walorów sztuki wysokiej i gardzącą postawy wobec kultury popularnej. Co jakiś czas socjolodzy dorzucali swoje "pięć złotych" mimo małej znajomości tematu. W końcu, gdy jedna z osób z widowni zapytała o nawiązanie do Europejskiej Stolicy Kultury goście i prowadząca byli tematem tym zaskoczeni i zaczęłam się zastanawiać czy jestem na tym samym spotkaniu, o którym czytałam. Animatorzy obecni wśród widzów zostali zaszufladkowani na własnych oczach. Mało która osoba kompetentna miało możliwość się odezwać. Nawet jak się takowa odzywała, jej wypowiedź nie była w stanie zmienić ograniczonego podejścia do tematu socjologów.
Niestety jeżeli chodzi o pedagogikę czy andragogikę, osoby prowadzące o andragogice nie powiedziały nic, a podejście pedagogiczne zareklamowały jako dyrektywne, podkreślając, że tak było kiedyś. Niestety nikt ze zgromadzonych nie przybliżył współczesnego podejścia.
Amatorszczyzna. I serce się kraje. Sztywne ramy, zamknięcie ludzi starych na pokolenie młodych i brak wiedzy.

24 kwietnia 2013

...role społeczne

Rola społeczna,

1) system oczekiwań dotyczących przewidywanych zachowań człowieka wobec grupy, w której zajmuje on określoną pozycję. Rola społeczna wyznacza wówczas zespół reguł, norm i wzorów postępowania.

2) system stałych zachowań osobnika, zgodnych z systemem oczekiwań i wzorów społecznych. W różnych grupach istnieje wiele rozmaitych ról (np. w rodzinie rola ojca, matki, brata itp.). Pełnienie ich jest ważnym czynnikiem regulującym zachowanie jednostki i kształtującym jej postawy.

Encyklopedia WIEM

Wchodzimy w różne role, bo tego wymaga od nas sytuacja, w której się znajdujemy, środowisko, w którym żyjemy, społeczeństwo, do którego należymy. W jakiejj jesteśmy sobą? Może w każdej? Może w żadnej? Może w kliku po trochu? Czy można żyć będąc całkiem wolnym i nie spełniać ról, których się od nas wymaga? Czy można być zawsze sobą? I co to znaczy "być sobą"? Czyli takim jakim siebie widzimy? Takim jakim chcielibyśmy być? Czy takim jakim widzą nas inni?
W pracy, na uczelni, w szkole, w kolejce w aptece czy na imprezie ze znajomymi? Gdzie jesteśmy sobą? Przecież nie wszędzie zachowujemy się tak samo.
Tak sobie o tym myślałam już dawno i doszłam do wniosku, że w każdej sytuacji jesteśmy sobą. Bo człowiek jest wielowymiarowy i nie można powiedzieć: "On jest spokojny". Owszem w pracy spokojny, w domu również,  a może jest sytuacja, która wywoła u niego skrajne emocje, inne niż dotychczas odczuwał. Co prawda są ludzie zwykle spokojni, są ekstrawertycy i pracoholicy, ale nie zawsze ekstrawertyk będzie ekstrawertykiem, pracoholik pracoholikiem. Toteż morał z tego taki, że różni bywają ludzie nawet w tych samych sytuacjach. Bo przecież człowiek się ciągle rozwija, uczy przez całe życie i przyjmuje wiele ról społecznych na różnych etapach.


17 kwietnia 2013

...ścieżki rowerowe

No tak rowerzyści jeżdżą po chodnikach, strasząc przy tym starsze panie i matki z dziećmi.
To karygodne. Jeszcze gorsze jest to, że bezczelnie dzwonią na te biedne staruszki o lasce, gdy one podążają po drodze dla rowerów. Bo przecież tak trudno odróżnić chodnik od drogi dla rowerów i zrozumieć, że narysowany tam pojazd to ani wózek dziecięcy, hulajnoga bądź chodzik dla seniora. Z kierowcami nie bywa inaczej. Upodobali sobie specjalnie wytyczone miejsca dla rowerzystów na parkowanie. Przecież rower samochód sobie zgrabnie ominie.

Każdy ma swoje miejsce pośród ulicznego zgiełku, rowerzyści mają go najmniej. Może by tak czasami spojrzeć po jakiej ścieżce się idzie? No dla własnego bezpieczeństwa chociażby.


16 kwietnia 2013

...e-fajkę

Jakiś czas temu przeczytałam, że nadeszła moda na e-fajkę, że młodzi palą ją w szkole i są bezkarni, że jest bardzo popularna. Pomyślałam, że po raz kolejny dziennikarze robią dużo szumu o nic i, że wcale to nie jest takie popularne. Po przeczytanym artykule zaczęłam zauważać e-fajki na ulicy, w tramwajach, w rękach młodych i starych. Coraz więcej ich wszędzie. Spotkałam gimnazjalistę, który palił to w tramwaju, opowiadając przy okazji swojemu koledze ile to kasy na nią nie wydał i jak ukrywa się przed rodzicami. Fajka jest ewidentnie przedmiotem pożądanym i takim, którym śmiało można się pochwalić wśród nastolatków. Później widziałam 50-letnią kobietę, która również wydawać by się mogło, że  z dumą prezentowała się z e-fajką. I tak od tamtej pory coraz więcej ludzi z tym spotykam i zastanawiam się co w tej fajce jest takiego, że ją palą i czy aby na pewno używanie jej w tramwaju jest odpowiednim zachowaniem.

No i wygooglałam :)

Opis produktu.
Elektroniczny papieros, inaczej e-papieros, swoim działaniem nie odstępuje od
standardowego papierosa z tytoniu. Pozwala na zaciąganie się dymem nikotynowym w
sposób bezpieczny dla zdrowia i otoczenia. Nie zawiera substancji smolistych ani
toksycznych, których jest ponad 4 tysiące w normalnym papierosie!. E-papierosy mogą
słyżyć przy terapii odwykowej, zmniejszając dawki nikotyny można dojść do wkładu z
zerową jej zawartością (wkład który jest oryginalnie założony na e-papierosie nie zawiera
nikotyny 0 mg). E-papieros jest również stosowany przez miłośników palenia, gdyż jest
obojętny dla środowiska, puszczamy dymek z samej nikotyny nie szkodząc sobie ani
otoczeniu. Wszelkie zakazy palenia dotyczą palenia tytoniu, oraz wyrobów tytoniowych,
e-papieros nie zawiera tytoniu!. Produkt zawiera wysoko oczyszczoną nikotynę,
stworzoną na bazie rekomendowanej przez WHO ( Światową Organizację Zdrowia), w
programie NTZ (Nikotynowej Terapii Zastępczej), która ma za zadanie pomóc palaczom w
zerwaniu z nałogiem palenia papierosów tytoniowych z nikotyną.

No dobrze to mi nie szkodzi, chociaż e-dymek nie robi na mnie dobrego wrażenia puszczany tak w tłumie i pomieszczeniu zamkniętym. Tylko nad jednym się zastanawiam...czemu on tak popularny jest wśród gimnazjalistów? Oni to chyba jeszcze w nawyki palenia aż tak wielkie wpaść nie wpadli, a już stosują e-papierosa, który ma pomóc  w rzuceniu palenia?
Może moda na e-fajkę to coś dobrego...
A może nie.
N. się tam ona nie podoba. Woli modę na picie wody, bieganie czy tam kolorowe buty. O!

12 kwietnia 2013

...ludzi na chodnikach

Zwykły dzień, koło południa, jadę tramwajem przez środek miasta. Oglądam ludzi za oknem, tych na chodnikach. Mają szare twarze i niewyraźne spojrzenia. Podążają w kierunku bliżej mi nieznanym z miejsca nieokreślonego. To nie ważne skąd wracają i dokąd idą. Teraz ich drogi przecinają się z moją, jesteśmy w jednym momencie w tym samym miejscu na kilka chwil. Mijam dziewczynę idącą radośnie z psem, samotną starszą panią, kolejną trochę młodszą. O znowu starsza pani, ta jest bardzo wystrojona, ma nakręcone swoje siwe włosy tak, że jej głowa wydaje się dwa razy większa, czerwone usta, sukienkę i biały płaszcz z kolorową apaszką. W oczy rzucają mi się jej wielkie białe perły na uszach. Wygląda jakby szła do filharmonii albo teatru, ale jest 12 w południe. Mijam tak kolejnych ludzi, tutaj para 40-latków kłóci się na przystanku, tam na rowerze jakiś chłopak przemyka się przez miasto, o i policja prowadzi w kajdankach mężczyznę w wieku może 20 lat.
W końcu zauważam, że  spotykam więcej kobiet niż mężczyzn, większość osób idzie sama, a jak już to we dwoje, jak we dwoje to się kłócą, przynajmniej Ci których mijam. Nie ma grupek młodych ludzi, może za zimno na wagary, a może teraz ludzie zamiast z przyjaciółmi chodzą z telefonami...
W tramwaju dwóch licealistów żywo zaczyna rozmawiać, po chwili przestaję obserwować ludzi za oknem, a spoglądam na nich. Rozmyślają o latających pojazdach, o zlikwidowaniu samochodów, zastanawiają się czy to możliwe, zachowują się jakby to był ich wyjątkowy pomysł, jednak ta wizja przyszłości kojarzy mi się już z latami 90-tymi, kiedy to oglądałam w soboty Jetsonów. Wysiadam.



Kiedyś ktoś mi powiedział, że każdy człowiek ma swoją drogę życia i ona krzyżuje się z drogami innych ludzi. Nie można jechać razem jedną drogą. Z niektórymi ludźmi jedziecie obok bardzo długo, z drugimi tylko chwilę, może dwie. Jednak zawsze każdy ma swoją trasę i mimo wszystko sam nią podąża. Nie można na siłę jechać w tym samym kierunku, kiedyś w końcu drogi się rozchodzą. Nie ważne jak długo z kim jedziesz, ważne co z tej relacji wyciągniesz dla siebie na przyszłość. Toteż czasami wysiąść, zmienić kierunek to odpowiednia decyzja. Byle z tym długo nie zwlekać. Bo przecież na zmiany trzeba być przygotowanym, szczególnie w świecie, który się nieustannie zmienia.

3 kwietnia 2013

...prowadzącą zajęcia (cd)

Kolejny raz Pani MGR K. zasłużyła na kilka słów o sobie. Niedługo chyba zacznę jej płacić, bo dzięki niej blog zyskuje coraz więcej postów. Szkoda, że ta kobieta tak kompromituje uczelnię.
Dzisiaj standardowo zaczęliśmy od wejściówki. Mgr K. zdecydowała, że posłucha naszych próśb i będzie zadawała nam jedno ogólne pytanie. Oczywiście zadała szczegółowe i to dość rozległe. Nie wiem czy na 30 osób, 3 to zaliczą. Ja nie zaliczę, pretensje mogę mieć wyłącznie do siebie, trzeba było czytać uważniej. Jednak wiedząc jak zajęcia wyglądają, człowiek nie jest w stanie zebrać się do nauki, tym bardziej, że temat jest nam do niczego niepotrzebny. Jak wyglądały zajęcia? Oczywiście pytała nas słowo w słowo, gdyby ktoś jej zabrał "kserówkę" nie umiałaby powiedzieć słowa. Kiedy któraś z dziewczyn streszczała tekst i przedstawiała jego sens, prowadząca była nieusatysfakcjonowana. Sprawiała wrażenie, że nie zna pojęć, którymi operujemy po kilku latach studiów. Parę osób powiedziało jej, że nie ma wydrukowanego tekstu, ktoś tam wspominał o świętach i o tym, że nie miał czasu, jedna z koleżanek zapytała jakie było pytanie, bo ma problemy ze słuchem, wtedy mgr K. zbagatelizowała to i zachowała się jakby to była głupia wymówka. Już przy pytaniu na wejściówce mieliśmy problemy, kiedy poprosiliśmy o wytłumaczenie pytania, mgr powtórzyła to samo.  I tak już przez całe zajęcia. Następnie przytrzymała nas dłużej, straszyła, że będziemy mieli trudniejsze pytania jeśli nie będziemy współpracowali. Na koniec postanowiła, że nie da nam wpisów na ostatnich zajęciach, a będziemy przerabiali tekst, bo wszystko nam się przedłuży. Po wpisy mamy jechać na koniec Wrocławia, a na kolejnych ćwiczeniach mamy do przerobienia dwa teksty.
Atmosfera na zajęciach jest nie do wytrzymania. Wszyscy są sfrustrowani. Kobieta traktuje nas jak dzieci, a sama dopiero skończyła studia, żeby było śmieszniej - studia pedagogiczne.

Ja już się nie odzywam, czekam na resztę, sukcesywnie do mnie dołączają zauważyłam.