30 listopada 2013

...ocenianie na studiach

Oceny na studiach. Przecież to głupota. Idiotyzm. Precz z tym!
Studia powinny służyć pogłębianiu wiedzy, rozwijaniu się, dyskusjom, nie uzyskiwaniu papierków i dostawaniu piątek, albo dwój.
Nie każdy przedmiot da się zaklasyfikować, nie każdą pracę ocenić, nie każdy program zrealizować. Ludzie mają to do siebie, że lubią porządkować, przydzielać.. Wszystko ma niby swoje miejsce i swoją wartość. Może i swoją wartość ma, ale dlaczego dyskusja pomiędzy studentami i profesorem musi być przez niego oceniona? Przecież to nie służy dyskusji, rozwojowi...
Ale kogo to obchodzi? Ważne, że papierki się zgadzają, będzie kasa na następny rok.


29 listopada 2013

...przymus chodzenia na wykłady

Obowiązkowe wykłady. Czy to w ogóle komuś potrzebne? Jeśli prowadzący ma coś do powiedzenia, to wartościowi studenci, którym zależy i tak przyjdą, nie przyjdą to ich strata, nie UNIWERSYTETU ani prowadzącego. Gorzej, że niektórzy wykładowcy nie mają nic do powiedzenia, nie potrafią przekazać wiedzy, a nawet tego nie lubią robić. Ale muszą, bo naukowcy w Polsce muszą i już. I cierp Ty studencie i Ty wykładowco. UNIWERSYTET za to ma "najlepszą" kadrę. To się liczy w "świecie". I papierki się zgadzają.
Druga sprawa jest taka, że czasami wykładowcy prowadzą zajęcia  z tematów, które ich samych mało interesują, ale kogo to obchodzi? UNIWERSYTET potrzebuje, by to zagadnienie było zrealizowane, papierki wypełnione, to i zajęcia się odbywają.
Przymus chodzenia na wykłady. No i po co? Boimy się pustych sal? Nie trzeba zatrudniać bele kogo ani przyjmować na studia ludzi z ulicy. Lepiej 5 wartościowych studentów na roku niż 250 z czego 70% nie wie jak wygląda ich profesor. Ale "droga Pani w czasach kryzysu ideały nie mają racji bytu" i jak tutaj dyskutować? Kasa, kasa i jeszcze raz kasa się liczy.
I siedzi te 250 osób na sali, klepią głupoty jeden do drugiego. Chcesz się skupić, nie możesz i sama zaczynasz klepać. Wychodzisz po godzinie z paroma nowymi plotkami, przepisem na ciasto marchewkowe i poczuciem zmarnowanego czasu. Już lepiej na kawę się umówić.
Edukacja nieformalna górą.

28 listopada 2013

...czas przedświąteczny

Jakieś dwa tygodnie temu weszłam do centrum handlowego, a tam choinki, światełka, a tam święta. Potem jadę ulicą, a ona przystrojona. Zdziwienie moje było wielkie. Co prawda zawsze wiedziałam, że już po 1 listopada wszyscy wpadają w "nastrój świąteczny", ale ja jeszcze żyję latem i  nie mogę sobie wbić do głowy, że idzie zima. Złapałam się na tym, że idąc przez Rynek szukałam wielkiej choinki.. Choinki jeszcze na Rynku nie ma.
I tak mało mnie obchodziły te święta przed świętami, aż tutaj nagle wpadłam na playlistę Michaela...
Słucham już 4 raz...

Czas przedświąteczny jest bardzo dłuuugi, a po świętach zaraz Walentynki mamy, bo po Walentynkach szybko trzeba się na króliczki wielkanocne szykować...

27 listopada 2013

...ilość znajomych

Kiedyś przerażona zobaczyłam, że mam ponad 400 znajomych na facebooku. Mój chłopak zapytał z przekąsem, czy ja ich wszystkich znam. Kiedy zaczęłam odpowiadać skąd znam losowo wybrane przez niego osoby z listy, to się zdziwił. I taka prawda, że znam ich wszystkich.
Jeżeli zaprasza mnie ktoś do znajomych, kogo nie znam bądź widziałam dwa razy, to nie przyjmuję tego zaproszenia, a jednak mam aż tyle osób w znajomych. Skąd się wzięli? Tutaj z kilkoma osobami pracowałam, tam pracowałam z innymi, jeszcze z innymi studiowałam na 1 roku, z kolejnymi na 2 i 3, potem magisterskie (też 2 grupy), tutaj z kimś brałam udział w jakimś wolontariacie, a z tamtymi do podstawówki chodziłam. Są osoby, z którymi spędzasz dużo czasu w danym okresie życia, a później zmieniasz pracę, szkołę i przestają być bliskie, pojawiają się inne... Tylko, że facebook zbiera tamte znajomości również. No przecież skoro zmieniłam pracę, to nie powyrzucam ludzi ze znajomych. A może właśnie powinnam?
Potem takie osoby chcą się z Tobą spotkać, a Ty nie masz kiedy... Bo już jest nowa praca, nowi znajomi..Bo masz jeszcze bliskich przyjaciół, im też trzeba i chce się poświęcić czas.
Policzyłam, że mam około 15 osób, z którymi czuję się blisko..tzn bliskich koleżanek. Spotkanie się z nimi raz w miesiącu zajęłoby mi pół miesiąca... a raz na miesiąc to przecież mało.. Dodajmy do tego rodzinę, pracę, studia i dalszych znajomych, którzy też chcą się spotkać.
Nie wiem, nie wiem co mam z tym zrobić. Nie potrafię z tych 15 osób odrzucić kilka dla wygody. Spotykać częściej też się nie da.. Fizycznie wysiadam. A ludzie nie rozumieją..myślą, że się migam. Też bym pewnie tak myślała.
Może właśnie ten facebook jest problemem? Nie miałabym kontaktu z tymi dalszymi znajomymi, a czas dla bliskich i siebie. I jeszcze pies. Wczoraj przeczytałam mądre, ale bolesne słowa : Ty masz rodzinę, przyjaciół, znajomych, pracę, hobby. On ma tylko Ciebie.

26 listopada 2013

...znikający czas

Po dwóch tygodniach spędzonych praktycznie w domu zaczęłam się zastanawiać: "gdzie znika mój czas?" Chcę się z kimś umówić, nie mam kiedy. Chcę pisać pracę, nie mam kiedy. Wyjdę na zakupy, zrobię obiad i już 18.. "18? Już? Jak to?" Od 18 do 23 krótka droga. Nie oglądam filmów, bo nie mam czasu, nie czytam książek z tego samego powodu... Chodzę spać przed 1, a wstaję koło 6. Gdzie jest ten mój czas?
Zaczęłam węszyć. Co robię, kiedy nic nie robię? Czym się tak długo zajmuję, że efektów nie widać?
Powęszyłam, pogdybałam, dostałam podpowiedź..i już wiem...facebook, blogi, strony z informacjami, odpisywanie na maile (wiecznie dostaję jakieś maile). To zajmuje mi tyle czasu..
Prawda jest taka, że facebook mi pomaga, mam kontakt z ludźmi, z niektórymi się nie spotykam, a często rozmawiam, widzę co słychać u znajomych, wiem co się dzieje w pracy, na uczelni. Kontaktowanie w realu z tymi osobami zajęłoby mi dużo więcej czasu. Tylko czy aby na pewno kontaktowałabym się z nimi wszystkimi? Może wiele relacji przestałoby istnieć? Fizycznie nikt nie miałby czasu na to..
Prawda jest taka, że odkryłam co zjada mi czas. A druga prawda jest taka, że nie wiem co z tym zrobić.
Na początek ograniczę facebooka i inne bzdury. A trzecia prawda: jestem uzależniona. I brakuję mi czasu, ale lubię pisać maile, czytać blogi.. Tylko, że alkoholicy też lubią alkohol. Tak jak ja lubię Internet;]

24 listopada 2013

...krytykowanie

Coraz częściej unika się jakiejkolwiek krytyki. Nawet w pracy jak ktoś coś zrobi źle, nie mówi się tego wprost, a omawia problem na forum, krytykując grupę, nie konkretną osobę.
Jak można komuś powiedzieć, że coś robi źle, skoro sami nie jesteśmy idealni? I nigdy nie będziemy, nikt nie będzie. To znaczy, że już nie można powiedzieć tego co się myśli? Nawet jeżeli mamy rację? Zaraz taka osoba jest postrzegana jako narzekająca, marudząca, niekiedy wredna. A gdzie pomiędzy co wypada?, co nie wypada?, co zrobić żeby kogoś nie urazić? kryje się pojęcie "konstruktywnej krytyki"? Krytyki ludzie nie lubią, ale ona jest potrzebna. Ona rozwija.
Społeczeństwo jest teraz wygodne. Lepiej niech będzie tak jak już jest, niż żeby komuś się przeciwstawić. Po co się przeciwstawiać? Tylko sobie możemy zaszkodzić, a na nic to się zda,  w niczym nie pomoże. Tak teraz ludzie myślą.
Po pierwsze nie powinniśmy się dostosowywać za wszelką cenę, tylko i wyłącznie dla spokoju i wygody.
Po drugie nie możemy bać się krytykowania. Jeżeli wiemy, że mamy rację róbmy to, może jedna osoba nic nie wskóra, ale dzięki jej uwadze mogą pojawić się kolejne i kolejne, które mają to samo zdanie.

21 listopada 2013

...moje epizody

Kiedy szliśmy na studia magisterskie mówiło się jak to Uniwerek wychodzi do studentów i proponuje nam aż 10 specjalizacji. Do koloru do wyboru. Potem szybko się okazało, że kolorowo nie jest. Na roku było nas 100 osób, a żeby specjalizacja powstała musiała liczyć 20. Kiedy zorientowałyśmy się, że możemy zostać z niczym, pełne nadziei poszłyśmy do dyrektora studiów na rozmowę. Miałyśmy kilka gotowych rozwiązań, które wydawały nam się sensowne z finansowego punktu widzenia, a przecież o pieniądze głównie chodziło.
Dyrektor raczej nas nie słuchał, uśmiechał się tylko podczas naszej dokładnie ułożonej i przemyślanej mowy, kiwał głową, a następnie po prostu powiedział, że nic nie może zrobić. Wtedy koleżanka zapytała:
 - Jak się mają do tej sytuacji wszystkie hasła i ideały, których nas Państwo uczą, gdzie jest podmiotowe traktowanie i indywidualne podejście do człowieka?
Na to dyrektor odpowiedział z uśmieszkiem na twarzy:
- Droga Pani, w czasach kryzysu ideały nie mają racji bytu.

Jego słowa utkwiły w mojej głowie. Poczucie niesprawiedliwości pozostanie na zawsze. Otworzono 4 specjalizacje i tym sposobem na 30 osób w grupie, jest może 10 zainteresowanych tematem. Zajęcia po prostu rozwalamy, bo 2/3 grupy jest w na nich z przypadku. Traci na tym 10 zainteresowanych osób, traci na tym 20 niezainteresowanych, tracą na tym wykładowcy i uczelnia. Ale w tabelkach i na wykresach wszystko wygląda dobrze. Grupa jest, zajęcia się odbywają..wszyscy zadowoleni. W końcu darmowa edukacja, czemu mamy narzekać..

A z takim argumentem jak kryzys, któż mógłby dyskutować?

20 listopada 2013

...papierkową robotę

W takich momentach jak dziś myślę sobie, że Polska to chory kraj. Siedzimy w papierkach, toniemy w nich i nic nie możemy zrobić, bo każde działanie musi poprzedzać 100 papierków, w trakcie działania też trzeba wypełniać papierki i po działaniu również. Jako obywatel czuję, że Ci wszyscy urzędnicy czekają tylko na moje potknięcie. I ich ulubiona gadka "nieznajomość prawa szkodzi". A czy zawiłość prawa i całej tej organizacji nie służy właśnie nieznajomości prawa? Człowiek głupieje przy tym wszystkim.

19 listopada 2013

...mojego psa

Nie ma człowiek problemów, to weźmie sobie psa na utrzymanie.
Wszystkie panie w wieku rozrodczym na osiedlu reagują tak samo. Zachwycone biegną, chcą głaskać i na dodatek mówią do psa, nie do mnie. Mówią zdrobnieniami...Liczę na inteligencję małej i mam nadzieję, że rozumie, że słowo "piesio, piesiaczek" to nie jest normalne określenie dla niej.
Piesio mój próbuje opanować nasze łóżko, strzela fochy jak nie chcemy się z nim bawić, zabiera wtedy swój różowy kocyk i wychodzi z nim do kuchni. Piesio czyha na moje buty, zeszyt (to nie byłaby wielka strata), nie ma umiaru w jedzeniu, przez co dostaje czkawki i budzi mnie o 3 w nocy na siku. Poza tym piesiaczek jest zazdrosny o mojego chłopaka i pociąga nosem, gdy ten wychodzi do pracy.
Na szczęście piesio jest bardzo inteligentny, prześliczny i uroczy, a w zasadzie urocza, bo to ona.
Razem uciekamy przed panią w czarnym futrze i wrednym jej małym piesiem rasowym w takim samym futerku. Co za okropna baba. Widać, że chce się zaprzyjaźnić. Ale się nie da. Właściciele psów dzielą się na takich co to mają duże piesia i te małe wredne, szczekające. Chyba, że ona myśli, że ja mam małego. Bo jak na razie ze szczeniakiem pomykam po osiedlu jakieś 10 razy dziennie.
Dlaczego pani nie napisała magisterki? Bo mam piesia.

16 listopada 2013

...nocny

Stoi grupka ludzi na przystanku w jednym z najbardziej znanych miejsc w tym mieście. Jest po 1. Jedni pijani, drudzy zmęczeni. Zimno. Autobus się spóźnia. W końcu wyłania się zza zakrętu i zdaje się zjeżdża specjalnie na pas bliżej przystanku. Kilka osób macha, macha i nagle krzyczy "kurwa czemu on się nie zatrzymał? pojebany?".
I tak to przejechałam się nocnym. Następny za 40 minut. Ciekawe czy on się zatrzymał. Nie miałam siły sprawdzać.
Jednak dobrą decyzję podjęłam przy automacie kodując miesięczny - wszystkie linie bez nocnych, to aż 5 zł w kieszeni.

10 listopada 2013

...moje epizody

Spektakl dla dzieci. Podchodzę do nauczycielki:
- Przepraszam, ale podczas spektaklu nie można robić zdjęć.
- O faktycznie, nie wychodzą wyraźne.

Ten sam spektakl dla dzieci. Podchodzę do rodzica:
- Przepraszam, ale podczas spektaklu nie można jeść.
Jeszcze przeżuwająca matka mi odpowiada:
- Tak, tak. My nie jemy, my podjadamy tylko.

I jeszcze raz spektakl dla dzieci. Weszła spóźniona para z dzieckiem, przedstawienie się zaczyna, a mamusia wyciąga telefon i dzwoni. Podchodzę:
- Proszę nie używać telefonu podczas spektaklu.
- No, ale ja dzwonię do znajomych.. Jak oni tutaj trafią?
- Nie może Pani tutaj używać telefonu.
- A chociaż na korytarzu mogę?

Litości. Bydło, nie ludzie.

9 listopada 2013

...problem z szatnią

Tak się zastanawiam dokąd Ci ludzie biegną... Gdzie się śpieszą?
Przychodzi taki do teatru, pewnie raz na rok i wychodzi przed bisem.. Dokąd biegnie? Po co? A no po kurtkę, bo potem będą kolejki.. A później czeka z kurtką w korytarzu i wychodzi jako jeden z ostatnich... bisu nie wiedział, ale kurtkę ma.



8 listopada 2013

...mikromusic

Ja chyba lubię każdą muzykę na żywo. Albo tak mi się tylko wydaje. No ale ten blog jest o tym co mi się wydaje..

Koncerty mają swój urok. Każdy na swój sposób magiczny.

I koncert Mikromusic był magiczny. Wokalistka śpiewa z taką lekkością, że nie można się temu nadziwić. Aż słów brak.



7 listopada 2013

...zakupy w XXI wieku

Idzie człowiek do sklepu w XXI wieku i co tam jest? Nic.
Wszystko na jedno kopyto.
Zima, mamy więc ubrania w trzech kolorach i tyle. Taka moda.
Skoro społeczeństwo tyje, nośmy wszyscy workowate rzeczy, w których rozmiar XS wygląda jak XL. Taka moda.
Nie liczy się jakość, a marka. Tak ta szmatka ma kosztować AŻ tyle. Taka moda.
A i jeszcze ważne żeby wszystko było na jedno kopyto. Taka moda.
Jak już znajdzie człowiek ciuch życia to zaczyna się bieganina po sklepach za odpowiednim rozmiarem, w końcu i tak wyjdzie z za dużym, ale ważne, że wyjdzie  z CZYMŚ. Taka moda.

A, że modne, nie ma co marudzić, tylko trzeba kupować, bo zaraz wyjdzie  z mody..



5 listopada 2013

...szkolenie dla ngo

"Ilu uczonych tyle prawd" - tyle się nauczyłam podczas dwudniowego szkolenia na wyjeździe.

Czy to jest poważne? Człowiek jedzie, żeby się czegoś dowiedzieć, poświęca swój czas, inne sprawy odkłada na później... Przyjeżdża..no ośrodek piękny, zabytkowy, odnowiony. Super. Nocleg w hotelu, wyżywienie zapewnione. Wszystko za pieniądze podatników... Nie, przepraszam...Unia nam je dała. I ten dwudziestoparoletni człowiek z drugim wchodzi na szkolenie,  a tam trzy osoby w wieku do 40, reszta sami emeryci. Krzyczą, piszczą, wiedzą lepiej od trenerek. Po godzinie przerywają, bo kawy się muszą napić. Rozwalają całe szkolenie. Przyjechali na wakacje, oni uczyć się nie muszą, wszystko wiedzą. Reszta z nich jest wyciszona, na niczym się znowu nie zna i jest zdania "młodzi zrobią". Mało się udzielają i mało kumają...
Po szkoleniu posiadówa przy drineczku i kawały (wszystkie związane z tematyką seksu), podrywanie, adoracja.
No i  w końcu trenerki. Dużo wiedzą, ale wszystko co najciekawsze jest już poza tematyką szkolenia. Nie potrafią zapanować nad grupą. Przyjechały na wakacje. Przecież ładna okolica.

Sanatorium - nie szkolenie. Czego ja oczekiwałam?