23 marca 2013

...tramwajowe zachowania

Że ustąpić miejsca starszym trzeba najlepiej wiedzą o tym dwudziestolatkowie zauważyłam. Młodsi nie za bardzo, starsi tym bardziej im się wygodny fotel należy. Dwudziestolatkowie akurat nadają się na to.
Przyjdzie taka pani i nie ważne czy ty źle się czujesz, czy całą noc nie spałeś, czy pół tramwaju jest wolnego, ale ona chce siedzieć na "swoim" miejscu. Ustąpisz znowu to nie chce, bo zaraz wysiada.
Kiedyś byłam świadkiem sytuacji, gdzie cały tramwaj był starszych ludzi, no nie siedział nikt młody, ale jeden z panów i tak nie oszczędził sobie słów, że młodzi z miejsca się nie ruszą.
Stojąc w tramwaju pewien starszy Pan ciągle wszystko komentował do staruszki za sobą. Myślałam, że to para. Po chwili odwrócił się do mnie i zapytał czy jestem studentką. Kiedy przytaknęłam zapytał czy wiem kiedy najlepszy polski wódz zmarł - Piłsudski. Powiedziałam, że nie (nie pamiętałam), zaczął wyzywać moich nauczycieli,  że niczego nas nie uczą. Potem najeżdżał na młodych, że chcą euro, że nie słuchają starych. Kiedy przestał grzecznie odpowiedziałam, że to właśnie Ci starzy teraz rządzą, nie młodzi. Dziadek przyznał mi rację, ale powiedział, że młodzi władzy klaskają. Podsumowałam, że źle jest generalizować, bo ja ani nie jestem za euro ani władzy nie klaskam i mam znajomych, którzy również są mojego zdania. Pan grzecznie się uciszył i wyszedł z tramwaju. Starsza Pani za nim ucieszyła się, że mu dogadałam, bo ponoć całą drogę wszystkich upominał i wyzywał. I powiedziała "jeszcze się żaden nie urodził, który by każdemu dogodził".
Mogłabym napisać, ze starsi szacunku do młodych nie mają. Ale generalizować nie będę.

1935 rok - wtedy zmarł Piłsudski.

22 marca 2013

...prowadzącą zajęcia

Wspominałam już o prowadzącej zajęcia, która na IV roku studiów traktuje nas jak dzieci, żeby wyjść do toalety trzeba zapytać, toteż nie dziwi już nikogo jak któraś z koleżanek podnosi rękę i pyta czy może siku..
Na ostatnich zajęciach Pani mgr K. przedstawiła nam oceny z wejściówki. Wymieniła osoby, które napisały bardzo dobrze, następnie te średnio i te słabo, ale na dostateczny. Wyciągnęła moją kartkówkę i uznała, że muszę po zajęciach zostać, bo coś tam mi świtało, ale wszystko pomyliłam, przy całej grupie zaczęła mnie krytykować. Następnie zaczęła robić tak z innymi.. Kiedy koleżanka powiedziała, że wie co zrobiła źle i nie życzy sobie wyliczania jej błędów przy całej grupie - mgr K. była bardzo zaskoczona. Oczywiście po zajęciach przemaglowała mnie, chociaż dwa tygodnie wcześniej twierdziła, że zaliczyłam wejściówkę.
Jej ćwiczenia rozpoczynają się przed czasem,  nie można się spóźniać, na początku wyjaśnia jak poszła nam poprzednia wejściówka, następnie robi kolejną. Tylko jedno pytanie ze 100 stron tekstu, sprawdzające czy czytałaś "kserówki"(cytuję prowadzącą). A następnie ponad godzina "ambitnych" zajęć. Mamy przed sobą teksty i po kolei jesteśmy pytane o pojęcia w nich występujące. Kiedy nikt się nie zgłasza do odpowiedzi (a trzeba się zgłaszać, żeby mieć plusa i zaliczyć zajęcia), mgr K. wyznacza osobę i podpowiada numer strony, z której trzeba przeczytać odpowiedź. Ostatnio miała miejsce sytuacja kiedy koleżanka chciała odpowiedzieć na pytanie co to jest grupa. Ambitnie zaczęła czytać na głos po czym Pani mgr K. uznała, że "to nie ta kserówka, tamtą kserówkę przerobimy za pół godziny".
To jest żenujące, że na jednej z najlepszych uczelni w Polsce prowadzący ma prawo tak traktować studentów. Odzywając się "dla plusa" czuję wielką blokadę, to robienie z siebie idioty.
Pani mgr K. chyba pomyliła zajęcia z 1 klasy podstawówki, gdzie dzieci czytają czytanki z zajęciami na Uniwersytecie, gdzie do tej pory najczęściej liczyła się kreatywność i umiejętność logicznego myślenia.

18 marca 2013

...akademik

Moja miłość do akademika skończyła się dwa lata temu. Ogólnie to super miejsce, dla studenta pierwszego roku. Szybko możesz poznać wielu ludzi, odnaleźć tych odpowiednich... Pobawić się w "kolonię". Ale czar w końcu pryśnie.
Dlaczego na tak? Akademik integruje, ludzie mieszkając w nim czują się jak jedna wielka rodzina. Daleko jest do domu, do bliskich, przyjaźń łatwiej się zawiązuje, zdobywa różne znajomości. Cena też z reguły jest niższa, nie ma dodatkowych nieprzewidzianych opłat i szukać pokoju długo nie trzeba.
Dlaczego na nie? Gorzej jak integracja Ci się znudzi, a spotykani na korytarzu ludzie zaczną mieszać. Nie wiesz już czy znasz, jak ma na imię. Standardowe imprezy z pytaniami "z którego piętra jesteś?" i "co studiujesz?" też powodują popadanie w rutynę. Jeszcze kiedy trafisz na nie takiego współlokatora .to najgorsze. W akademiku jesteś ograniczany, tutaj gościa po 23 nie wprowadzisz, tam zdjęcia nie powiesisz, traktują Cię trochę jak za komuny i przestawiają po kątach.
Jestem na etapie, że już nie chcę, że mam już dość. Bo studia nie te, współlokatorka głupia i dorosnąć by się już chciało. Usiąść w swoim fotelu, poczytać książkę w ciszy i móc kwiatka postawić w oknie.
Ale każdego studenta pierwszego roku do akademika namawiam. Przygoda nie lada ;)