21 listopada 2013

...moje epizody

Kiedy szliśmy na studia magisterskie mówiło się jak to Uniwerek wychodzi do studentów i proponuje nam aż 10 specjalizacji. Do koloru do wyboru. Potem szybko się okazało, że kolorowo nie jest. Na roku było nas 100 osób, a żeby specjalizacja powstała musiała liczyć 20. Kiedy zorientowałyśmy się, że możemy zostać z niczym, pełne nadziei poszłyśmy do dyrektora studiów na rozmowę. Miałyśmy kilka gotowych rozwiązań, które wydawały nam się sensowne z finansowego punktu widzenia, a przecież o pieniądze głównie chodziło.
Dyrektor raczej nas nie słuchał, uśmiechał się tylko podczas naszej dokładnie ułożonej i przemyślanej mowy, kiwał głową, a następnie po prostu powiedział, że nic nie może zrobić. Wtedy koleżanka zapytała:
 - Jak się mają do tej sytuacji wszystkie hasła i ideały, których nas Państwo uczą, gdzie jest podmiotowe traktowanie i indywidualne podejście do człowieka?
Na to dyrektor odpowiedział z uśmieszkiem na twarzy:
- Droga Pani, w czasach kryzysu ideały nie mają racji bytu.

Jego słowa utkwiły w mojej głowie. Poczucie niesprawiedliwości pozostanie na zawsze. Otworzono 4 specjalizacje i tym sposobem na 30 osób w grupie, jest może 10 zainteresowanych tematem. Zajęcia po prostu rozwalamy, bo 2/3 grupy jest w na nich z przypadku. Traci na tym 10 zainteresowanych osób, traci na tym 20 niezainteresowanych, tracą na tym wykładowcy i uczelnia. Ale w tabelkach i na wykresach wszystko wygląda dobrze. Grupa jest, zajęcia się odbywają..wszyscy zadowoleni. W końcu darmowa edukacja, czemu mamy narzekać..

A z takim argumentem jak kryzys, któż mógłby dyskutować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz