2 grudnia 2013

...wrocławskie tramwaje

Nigdzie chyba nie ma tylu awarii jak we Wrocławiu.. A to wypadek z udziałem tramwajów i wszystkie stoją...a to awaria trakcji, a to nie ma prądu, a to inny wypadek i jest korek, a to tory zalało, a to się zepsuł...Albo przyjeżdżają za wcześnie, albo za późno...A już tramwaj widmo to przesada, jest na tablicy, nawet tablica Cię informuje "5 minut", "2 minuty", miga i odjechał, a Ty stoisz, czekasz i zastanawiasz się, gdzie on niby jest.
Wczoraj pół godziny czekałam na tramwaj, a jak stwierdziłam, że "się przejdę" w nocy i w deszczu, tak dla "przyjemności" to zaczęły jeździć..Tzn przejechał jeden.. Dzisiaj wracałam z uczelni, a nagle stoję i stoję na tym przystanku..nikt nic nie mówi, nikt nikogo nie informuje..Patrzę, a tam 10 tramwajów stoi przed naszym, bo coś się stało. To ciężko maszyniście ogłosić, że awaria, że nie wie ile to potrwa? No ciężko.



Już się nauczyłam, że jak jakiś jedzie, to nie patrz na numer, ważne by jak najbliżej celu..lepiej później przejść dwa przystanki niż 5... Wsiadam więc, przesiadam się..byle tylko nie czekać wiecznie.. Często nie ma na co liczyć. A w zasadzie bardziej można liczyć na kanarów niż punktualne tramwaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz