28 maja 2013

...wspólne wszystko

W niektórych związkach nie istnieje pojęcie prywatności. Wszystko jest wspólne, o wszystkim wszyscy wiedzą. Szczerość w związku jest ważna, ale każdy człowiek potrzebuje swojej przestrzeni, swoich małych tajemnic, czegoś co jest tylko jego. Wchodząc w związek z drugą osobą nie musimy tracić swojej tożsamości. Na początku może to się wydawać fajne, że wszystko razem... Ale z biegiem czasu zaczyna być duszno, a każda z osób w związku traci swoje ja. Później jedno do drugiego mówi, że tamto się zmieniło.. No zmieniło, bo nie ma już "ja" w codziennym życiu, a cały czas jest "my"." My żyjemy razem" jest dla mnie ok, ale nie "my żyjemy jednym życiem". Przecież taka osoba, która nie robi niczego innego niż druga, nie może być atrakcyjna w oczach tej drugiej. Z czasem tematy do rozmów się kończą, a ludzie mniej się rozwijają. Takie jest moje zdanie, subiektywne. Oczywiście są związki, gdzie ludzie doskonale się dogadują i są jak papuszki nierozłączki, jednak i w takich związkach każda z osób wydaje mi się, że ma czas dla siebie i swoją przestrzeń.
Zadziwiają mnie ludzie, którzy mają wspólne konta na przeróżnych portalach społecznościowych, wspólne adresy mailowe i wymieniające się hasłami... Może jeszcze wspólny numer telefonu?
O wspólnym koncie na nk czy facebooku słyszałam, widziałam. Mam problem z takimi "osobami", bo napisze do Ciebie i nie wiesz kto, skomentuje zdjęcie i nie jesteś pewien czy ona czy on...Chcesz się skontaktować, pogadać to lepiej już wybrać numer telefonu. Najbardziej jednak dziwią mnie wspólne adresy mailowe. Zastanawiam się czy one są przeznaczone tylko np. na rachunki, sprawy papierkowe, bo zarządzają wspólnie budżetem czy po prostu prywatne maile też tam przychodzą.
I tak się zastanawiam po co to komu? Czemu aż tak ludzie zacierają granicę odrębności? Czego się boją? Przecież można być razem i mieć też czas na swoje sprawy, zajęcia, pasje. Po co miałabym kogoś kontrolować? I dlaczego miałabym pozwalać sprawdzać mnie? Czy związek nie powinien być oparty na zaufaniu?
Udusiłabym się.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz