17 marca 2016

…smogi i inne wrocławskie potwory

Drugi dzień ładnej pogody, a jest połowa marca. Druga połowa. Mocno to przeżywam, bo miewam migreny przez te śniegi z deszczem, a i z psem nie mogę nawet na rower wyskoczyć. Wstałam dzisiaj rano uradowana, że ma być słońce i 11 stopni. Patrzę przez okno – jakaś mgła. Mgła? Może okna? Nie no, umyłam je wczoraj. Mgła? Może, że rano? Nie. To wrocławski potwór. Wychodzę na osiedle, a tam piękny poranek, promienie słońca, niebieskie niebo – ale wszystko jakby zszarzałe. Tak, zszarzałe. Pierwszy oddech i czuję dym, spaliny – fuuu! Mijam sąsiadów kaszlących, mnie w gardle zaczyna piec, oczy swędzą, pies ma je całe czerwone, ja nie lepsze.


„Dobrze, że mam psa, pomyślałam. Nigdy bym nie wyszła tak rano na spacer, pomyślałam. Nawdycham się świeżego powietrza, pomyślałam.”


Wszystko się zgadza. Tylko to wrocławskie powietrze nie takie świeże. Smog atakuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz