25 stycznia 2014

...równouprawnienie

Na co komu równouprawnienie? Powinniśmy podkreślać różnice płciowe i szanować to. Mężczyzna nigdy nie będzie miał tak rozwiniętej inteligencji emocjonalnej, a kobieta nie będzie tak pragmatyczna. Oczywiście popadanie w skrajności trzeba wyeliminować. Nie można mówić, że kobieta nie myśli racjonalnie, a facet nie potrafi zająć się dzieckiem. Ucieknijmy od takich skrajności. Wykorzystajmy wiedzę na temat różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami i dopełniajmy się.
Po co walczyć z wiatrakami i próbować zrobić szum z niczego?
Publiczne wystąpienie "feministki" i ogłoszenie, że usunie się dziecko w Wigilię, bo taką się ma ochotę, jest beznadziejną prowokacją, która więcej szkody narobi niż dobrego. Kto takiej będzie słuchał? Takiej, która miała bronić miliona kobiet..między innymi kobiet, które są gwałcone, wykorzystywane..czy ona je reprezentowała? Czy ona im pomogła?
Nie.
Może warto spróbować współpracować. Dostrzegając te różnice między płciami znajdować rozwiązania. A nie próbować zamazać różnice i za wszelką cenę pokazać siłę kobiety i emocjonalność mężczyzny (duże uproszczenie)? Kobieta powinna móc zatrudnić się w pracy i nie bać się powiedzieć, że kiedyś chce mieć dziecko, to naturalne, że kobiety rodzą. Pracodawca nie powinien być tak obciążony wszystkimi przepisami, żeby ryzykiem było dla niego zatrudnienie kobiety. Ale jak można to rozwiązać, kiedy doszło do tego, że większość kobiet wyrzeka się swojej kobiecości, choć może i by chciała mieć to dziecko to mówi, że nie, albo pod wpływem pracy jest zmuszona zrezygnować z posiadania dzieci.
Nigdy warunki się nie zmienią, jeśli walczyć o to będzie rozwrzeszczane babsko udające wyzwoloną.

1 komentarz:

  1. Dopóki to pracodawca będzie prawie w 100% obciążony kosztami pracownicy zachodzącej w ciążę dopóty nic się w tej materii nie zmieni. Dla drobnego przedsiębiorcy zatrudnienie kobiety, która może zajść w ciążę jest ogromnym ryzykiem, gdyż może nawet doprowadzić do bankructwa firmy (nie dość, że będzie musiał płacić na nie wykonującą obowiązków ciężarną, to będzie musiał zatrudnić kogoś w zastępstwie).
    Jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się finansowanie pensji takiej kobiety przez państwo z odpowiednich funduszy. Mogłoby być jakieś górne ograniczenie wysokości takiej pensji, żeby nie rodziło to patologii (przed ciążą zatrudniam się u znajomego na umowę o pracę za 10k miesięcznie, po ciąży wypowiadam, państwo wypłaciło najdroższe becikowe w historii) lub wymóg przepracowania najpierw jakiegoś czasu albo danie takiej możliwości tylko małym przedsiębiorcom (np. do 10 pracowników) itp.
    To dla państwa nowy obywatel jest zyskiem. Dla pracodawcy zatrudniającego już niedługo matkę jej ciąża i dziecko jest wymiernym kosztem. Skoro państwo na tym zyskuje, to niech ono płaci, a tak pracodawca gra w ruletkę: zajdzie, nie zajdzie.
    Dla niego wystarczającym kosztem będzie znalezienie nowej osoby w zastępstwie na miejsce tej korzystającej z urlopu macierzyńskiego.

    OdpowiedzUsuń