28 czerwca 2016

...moje epizody

Mam dwie windy. Jest taka mniejsza, gdzie trzeba skrzywić kierownicę roweru, by się zmieścić. I taką, gdzie spokojnie dwa rowery wejdą. Wracam z psem rano z przejażdżki i podchodzę do mniejszej windy, otwierają się drzwi, a na pysku psa widzę minę w stylu: „nie wchodzę tam, nie będę się cisnęła”. Kto zna mojego psa, zna i tę minę. Bagatelizuję to i zaczynam ciągnąć rower w stronę windy. Pies staje zaparty jak osioł i zaczyna pokazywać mi na drugą windę. I tak oto zrezygnowałam. W sumie logiczniej było jechać większą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz