Znalazłam na mapach Googla mechanika, do którego polecił mi pojechać mój chłopak, odszukałam numer telefonu i dumna z siebie umówiłam się na naprawę. Na tym skończyła się moja błyskotliwość.
Poszłam do mechanika, powiedziałam co i jak i pytam:
"To ja mam Panu kluczyki zostawić?"
Tak, wiem to było głupie pytanie. Na drugi dzień popisałam się jeszcze bardziej.
Biegnę z psem na spacer i przy okazji chcę odebrać fakturę. Wpadam tam tzn. nie tam, ale do mechanika.. Otwieram drzwi, jest dwóch gości i tak jakoś czyściej mi się wydaje, no nic, auto w górze trzymają to pewnie dlatego. Goście inni, bo może inna zmiana. Mówię, że ja po fakturę. Zdziwieni są, ale jeden z nich szuka tej nieszczęsnej faktury. W końcu drugi wkracza do akcji i widzę, że gdzieś dzwoni. W końcu poddaje się i pyta:
- "Jakie auto?"
- "Yyyy...yyy, no audi."
Jego mina wskazuje na to, że powinnam doprecyzować.
- "Yyyy audi a3, olej był zmieniany, no wczoraj."
- "I coś jeszcze więcej było robione, prawda?"
- "Nie, nie... mówię, że olej..."
- "A to pani ten olej zmieniała u mechanika dwa warsztaty dalej. Poznaję po psie, bo wczoraj Pani z nim była."
Także ten tego, no..kolor włosów zobowiązuję. Najgorsze, że teraz po tym psie mnie wszędzie pozna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz