Wczoraj pół godziny czekałam na tramwaj, a jak stwierdziłam, że "się przejdę" w nocy i w deszczu, tak dla "przyjemności" to zaczęły jeździć..Tzn przejechał jeden.. Dzisiaj wracałam z uczelni, a nagle stoję i stoję na tym przystanku..nikt nic nie mówi, nikt nikogo nie informuje..Patrzę, a tam 10 tramwajów stoi przed naszym, bo coś się stało. To ciężko maszyniście ogłosić, że awaria, że nie wie ile to potrwa? No ciężko.
Już się nauczyłam, że jak jakiś jedzie, to nie patrz na numer, ważne by jak najbliżej celu..lepiej później przejść dwa przystanki niż 5... Wsiadam więc, przesiadam się..byle tylko nie czekać wiecznie.. Często nie ma na co liczyć. A w zasadzie bardziej można liczyć na kanarów niż punktualne tramwaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz